W tym roku mija już siedem lat od czasu zestrzelenia pasażerskiego samolotu, należącego do malezyjskich linii lotniczych, przez prorosyjskich separatystów nad wschodnią Ukrainą w Donbasie w lipcu 2014 roku.
Niniejszy artykuł przedstawia historię lotu MH17, samą katastrofę oraz międzynarodowe następstwa tej tragedii. W tekście opisano również jak wygląda obecna sytuacja śledztwa w powyższej sprawie, które nadal się toczy, choć nie na żyznych polach Ukrainy, lecz w holenderskich salach sądowych.
Jest 17 lipca 2014 roku, kilkanaście minut po godzinie 12 w południe. Samolot Boeing 777-200ER, latający dla malezyjskich linii lotniczych Malaysia Airlines, kołuje po pasie startowym na lotnisku Schiphol w Amsterdamie, przygotowując się do odlotu do Kuala Lumpur. Na jego pokładzie znajduje się 15 członków załogi oraz 283 pasażerów (w tym 80 dzieci).
Większość z nich stanowią Holendrzy, którzy zapewne z okazji letniej pory zaplanowali wakacyjną podróż do Malezji lub stolicy tego państwa, albo do któregoś z sąsiednich krajów. Nie wiedzą jednak, że już za kilka godzin ich „wakacyjna przygoda” skończy się przedwcześnie na Ukrainie, a oni sami wybiorą się na „wieczny odpoczynek”.
Przed rozpoczęciem szczegółowej analizy tej tragedii, należy nieco cofnąć się w czasie, by nakreślić tło całej tej sytuacji. Mowa tutaj oczywiście wybuchu wojny na wschodzie Ukrainy w kwietniu 2014 roku. Konflikt ten ze względu na obszerność tematu nie zostanie jednak w tym artykule szczegółowo omówiony, ponieważ niestety nie jest to czas ani miejsce na przeprowadzenie wnikliwej analizy wspomnianego zagadnienia.
Być może w przyszłości pojawi się dedykowany artykuł na ten temat na łamach portalu MW. Aczkolwiek „wycinki” wojny w Donbasie były już poruszane na stronie Mówiąc Wprost kilkukrotnie – chociażby artykuł o kobietach walczących w Donbasie oraz tekst o (nie)zwykłym uzbrojeniu na wschodzie Ukrainy. Zamiast tego w dalszej części skupiono się na wydarzeniach we wschodniej części Ukrainy, bezpośrednio poprzedzających zestrzelenie malezyjskiego samolotu.
Gorące lato 2014 w Donbasie
W lecie 2014 roku prorosyjskie bojówki kontrolowały wschodni obszar Ukrainy i choć nie da się wskazać konkretnej granicy ich wpływów, ponieważ w okresie intensywnych walk linia frontu mogła zmieniać oraz przesuwać się z dnia na dzień, to warto zaznaczyć, że kontrolowali większe miejscowości, takie jak (kierując się z północy na południe): Stanycia Łuhanśka, Ługańsk, Antracyt, Stachanow, przedmieścia Deblacewa, Torez (okolice upadku malezyjskiego samolotu), Gorłówka, Makiejewka oraz Donieck.
Po proklamowaniu powstania tzw. Donieckiej Republiki Ludowej w kwietniu 2014 roku prorosyjscy separatyści przejęli kontrolę nad wieloma miejscowościami w Donbasie, również w tych znajdujących się w obwodzie donieckim (w którego skład wchodzi rejon szachtarski). Wojska ukraińskie chcąc odzyskać kontrolę nad wspominanymi miastami, zainicjowały aktywne działania zbrojne, mające na celu wyparcie prorosyjskich bojowników z zajmowanych obszarów.
W połowie lipca 2014 roku Siły Zbrojne Ukrainy rozpoczęły operację zakrojoną na szeroką skalę, której zadaniem było odcięcie linii zaopatrzeniowych między terytorium Federacji Rosyjskiej, a obszarami kontrolowanymi przez prorosyjskich separatystów. Walki rozpoczęły się 16 lipca i skoncentrowały się w rejonie szachtarskim, przede wszystkim wokół miast Maryniwka, Dmytriwka, Stiepaniwka, Szachtarsk, a także w pobliżu strategicznego wzgórza Sawur-Mohyła. W dalszej fazie bitwy starcia toczyły się również o miasta Sniżne i Torez.
Warto zaznaczyć, że w tej fazie wojny Siły Zbrojne Ukrainy (SZU) stosowały wsparcie lotnicze na szerszą skalę, czy to w postaci śmigłowców bojowych, myśliwców czy transportowych statków powietrznych. Nie może więc dziwić, że w odpowiedzi prorosyjscy separatyści, korzystając ze wsparcia wojsk Federacji Rosyjskiej, używali różnego zestawów do obrony przeciwlotniczej, poczynając od przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych, (takich jak Strzała-2 czy Igła), poprzez armaty przeciwlotnicze ZU-23-2 montowane na pace ciężarówki, a na kołowych (np. 9K33 Osa) czy gąsienicowych (np. 9K35 Strieła-10) zestawach (choć w minimalnej ilości) kończąc.
Dnia 15 lipca 2014 prorosyjscy separatyści oficjalnie zgłosili zestrzelenie wojskowego samolotu transportowego należącego do Ukraińskich Sił Powietrznych za pomocą przenośnego zestawu przeciwlotniczego. Strona ukraińska potwierdziła utratę statku powietrznego, jednak wskazała, że Antonow An-26 został zestrzelony na wysokości 6 500 metrów, więc znajdował się poza zasięgiem ręcznych wyrzutni przeciwlotniczych. Ukraińcy zasugerowali, że samolot został strącony przez siły Federacji Rosyjskiej, ponieważ tylko one w tamtym czasie dysponowały odpowiednimi pojazdami plot o takim zasięgu.
Dnia 17 lipca 2014 prorosyjskie bojówki ogłosiły za pośrednictwem portalu społecznościowego VKontakte (obecnie VK) zestrzelenie kolejnego ukraińskiego samolotu Antonow An-26. Jednakże pod wieczór wpis został usunięty, a separatyści zaprzeczyli jakoby tego dnia zestrzelili jakikolwiek samolot. Tym ukraińskim wojskowym samolotem okazał się być Boeing 777 z 298 osobami na pokładzie.
Przerwany (wakacyjny) lot
Jest godzina 16:15 czasu kijowskiego. Samolot malezyjskich linii lotniczych od kilku godzin podróżuje przez ukraińską przestrzeń powietrzną na wysokości 10 tys. metrów. Podróż nad Europą przebiegała spokojnie. Nad wschodnią Ukrainą samolot zostaje skierowany na wyższy pułap (wspomniane wcześniej 10 tys m), ponieważ przestrzeń powietrzna nad rejonem Donbasu została zamknięta do wysokości 9 800 metrów z powodu toczącego się na ziemi (i w powietrzu) konfliktu. Już za kilkanaście minut samolot wejdzie w obszar powietrzny Federacji Rosyjskiej, kontynuując swoją podróż do celu, czyli Kuala Lumpur.
O godzinie 16:21 czasu lokalnego malezyjski samolot nagle zaczął obniżać swoją wysokość, a po kilku chwilach zniknął z radarów, rozbijając się na terytorium Ukrainy niedaleko wsi Hrabowe (ukr. Грабове) w pobliżu miasta Czystiakowe (ukr. Чистяко́ве, do 2016 roku Torez) w obwodzie donieckim. Jego szczątki zostały rozrzucone na obszarze 35 kilometrów kwadratowych. Akcji ratunkowo-dochodzeniowej nie ułatwiają trwające wokół działania wojenne. Jednakże już wkrótce z powodu zestrzelenia cywilnego samolotu aktywność bojowa przeniesie się na „cyfrowe pola bitwy” – do Internetu, o czym w dalszej części artykułu.
Na miejsce tragedii jako pierwsi nie docierają ani Siły Zbrojne Ukrainy, ani prorosyjskie bojówki. Na pola uprawne, do ogrodów, a nawet budynków – tam gdzie spadły szczątki samolotu, a także fragmenty ciał pasażerów przychodzą górnicy, którzy niedawno skończyli swoją zmianę, lokalna milicja oraz okoliczni mieszkańcy. Obszar ten jest słabo zaludniony, a także rozwinięty „technologicznie”, dlatego też nikt nie jest przygotowany na prawidłowe zabezpieczenie tak dużego obszaru (abstrahując od tego, że jakiekolwiek miejsce na Ziemi może być „lepiej” lub „gorzej” przygotowane na rozbicie się samolotu).
Osoby przeszukujące pola w lipcowym upale między miejscowościami Rozsypne i Hrabowe, znajdując ludzkie szczątki zabezpieczali we wszelki możliwy sposób – od worków na ciała, poprzez stworzenie tymczasowej kostnicy, czy przykrywanie zwłok kocem lub prześcieradłem. Niestety, nie zawsze było dostępne „okrycie”, dlatego w wielu przypadkach miejsce oznaczano patykiem z kawałkiem białej lub czerwonej wstążki.
Lokalni mieszkańcy opisywali moment zestrzelenia bardzo podobnie – w wielu relacjach pojawia się pokrewna narracja: najpierw potężny huk, potem jakby wycie, a następnie „deszcz ciał padających z nieba”.
O złej organizacji akcji zabezpieczającej teren w pierwszych godzinach po tragedii może świadczyć fakt, że początkowo lokalna milicja gromadziła wszystkie znalezione paszporty pasażerów w jednym miejscu w pobliżu samolotu, do czasu, aż nakazano jej zaprzestać tego działania, ponieważ utrudni to identyfikację ludzkich szczątków.
W ciągu doby od katastrofy udało się zlokalizować 181 z 298 ciał. Dnia 20 lipca ukraińscy ratownicy, będąc bacznie obserwowani przez uzbrojonych prorosyjskich separatystów rozpoczęli pakowanie ludzkich szczątków katastrofy do wagonów-chłodni, które następnie miały zostać przetransportowane do Charkowa, gdzie planowano przeprowadzić wstępną identyfikację osób. Dnia 21 lipca prorosyjskie bojówki wpuściły na teren katastrofy holenderskich śledczych w celu zbadania ciał.
Tego samego dnia ukraińskie władze poinformowały, ze do tamtego czasu odzyskano 272 ciała. Wieczorem w tym samym dniu pociąg z ludzkimi szczątkami opuścił Torez kierując się do Charkowa. Stamtąd ciała miały zostać przetransportowane za pośrednictwem samolotów do Holandii, gdzie miały być prowadzone dalsze badania oraz identyfikacje.
Pierwszy transport zwłok na pokładzie holenderskich samolotów C-130 i australijskich transportowcach C-17 odleciał z Ukrainy do bazy w Eindhoven w Holandii 23 lipca. Kolejne ciała dotarły tam następnego dnia. Zwłoki pasażerów przetransportowano do ośrodka medycznego armii holenderskiej w Hilversum, gdzie specjaliści z zakresu medycyny i kryminalistyki prowadzili identyfikację ciał – do grudnia 2014 roku udało im się ustalić tożsamość 292 z 298 ofiar katastrofy. W przypadku prac komisji śledczej na miejscu tragedii szczegółowiej opisano je w dalszej części artykułu.
Tuż po katastrofie wielu ludzi zaczęło stawiać sobie pytanie KTO jest odpowiedzialny za śmierć 298 osób z lotu MH17?
Szukanie winnych tragedii
Prorosyjscy separatyści oskarżyli stronę ukraińską o zestrzelenie malezyjskiego samolotu – miał tego dokonać ukraiński myśliwiec Su-25. Igor Girkin, czyli lokalny przywódca prorosyjskich separatystów dzień po katastrofie sugerował w rosyjskich mediach, że samolot pasażerski celowo został załadowany zwłokami (sic!) i zestrzelony przez stronę ukraińską nad tym obszarem, by obarczyć winą prorosyjskich separatystów oraz zdyskredytować ich „niepodległościowe działania”.
Strona ukraińska zaprzeczyła, by tego dnia wojskowe lotnictwo operowało w tamtym regionie i wskazała, że to prorosyjscy bojownicy zestrzelili samolot za pomocą zestawu przeciwlotniczego. Jako dowód wskazywała na opracowane przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy rozmowy telefoniczne prorosyjskich liderów, z których wynikało, że ich oddziały mogły zestrzelić samolot pasażerski.
Swoją wersję wydarzeń przedstawiła również Federacja Rosyjska. Jej ustalenia, a przede wszystkim fałszywe i zmanipulowane dowody wymagają szerszego omówienia w dalszym fragmencie tekstu.
Cztery dni po katastrofie, Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej zorganizowało konferencję prasową, na której wskazano, że samolot malezyjskich linii lotniczych miał rzekomo przemieszczać się innym kursem niż powinien i miał on zostać zestrzelony przez ukraiński myśliwiec Su-25 lub ukraińską wyrzutnia rakiet przeciwlotniczych Buk, która miała stacjonować w miejscowości Zaroszenskoje albo Zaroszczenśke. Koronnym argumentem miały być zdjęcia satelitarne z tamtego dnia. Jednakże ustalenia dziennikarzy z portalu Bellingcat (będę się do niego odwoływał jeszcze wielokrotnie w artykule) korzystających z materiałów „open source” wykazały, że wspominane zdjęcia były antydatowane lub przerobione w programie graficznym.
Taką narrację Federacja Rosyjska utrzymywała do 2016 roku. We wrześniu rosyjskie Ministerstwo Obrony zorganizowało kolejną konferencję na temat katastrofy lotu MH17. Tym razem eksperci z Moskwy postawili tezę, że w pobliżu cywilnej maszyny nie znajdował się żaden myśliwiec bojowy, a samolot leciał prawidłowym kursem. Jak można zauważyć Rosjanie zaprzeczyli swoim przedstawionym dwa lata wcześniej „niezbitym dowodom” obarczającym stronę ukraińską. Zamiast tego potwierdzili, że Boeing faktycznie został zestrzelony za pomocą rakiety typu ziemia-powietrze, ale oświadczyli także, że na pewno nie została ona odpalona przez rosyjskiego żołnierza.
Aby udowodnić swoje stanowisko, że rakietę wystrzelono przez stronę ukraińską, Rosjanie zaproponowali przeprowadzenie nietypowego (a moim osobistym zdaniem absurdalnego) eksperymentu. Miał on polegać wystrzeleniu bojowej rakiety 9M38M1 w kierunku wycofanego z eksploatacji i kierowanego przez autopilota takiego samego Boeinga 777 jaki został zestrzelony w 2014 roku. Aby uwiarygodnić badanie, test miał zostać przeprowadzony nad obszarem wcześniejszej katastrofy, czyli na terenie zamieszkałym przez ludzi, a co gorsza trawionym przez wojnę.
Oprócz rosyjskiego „śledztwa” w Internecie zaczęły prowadzić działalność tzw. trolle, których zadaniem było pogłębianie chaosu informacyjnego dotyczącego zestrzelenia malezyjskiego samolotu. Największy udział w tej akcji miał rosyjska Agencja Badań Internetowych. Pod tą niepozorną nazwą kryje się tzw. fabryka trolli, czyli organizacja której celem jest przekazywanie fałszywych informacji (tzw. „fake newsów”), czy szerzenie (w tym wypadku prorosyjskiej) propagandy oraz powiększanie dezinformacji za pomocą Internetu. W przypadku katastrofy MH17 tzw. rosyjskie trolle najczęściej używały na portalach społecznościowych haseł o treści „Kijów zestrzelił Boeinga”, „Kijowska prowokacja” i „Kijów, powiedz prawdę”.
Innym przykładem wprowadzania w błąd międzynarodowej opinii publicznej jest (wyimaginowana) postać hiszpańskiego kontrolera o imieniu Carlos, który rzekomo pracował jako kontroler ruchu lotu na jednym z ukraińskich lotnisk i podczas pracy miał na ekranie radaru dokładnie obserwować jak ukraiński myśliwiec podlatuje do samolotu pasażerskiego, a następnie go zestrzeliwuje. Miał on aktywnie udzielać się nie tylko w miedziach społecznościowych, ale także udzielać wywiadów rosyjskim mediom.
Dochodzenie niezależnych dziennikarzy wykazało, że kontroler lotu hiszpańskiego pochodzenia w owym czasie nie pracował na żadnym z ukraińskich lotnisk, a we wspomnianego „Carlosa” wcielił się hiszpański były skazaniec, który prowadził prorosyjskie konto w mediach społecznościowych.
Śledztwo w sprawie zestrzelenia malezyjskiego samolotu rozpoczęli również dziennikarze oraz eksperci ze wspomnianego wcześniej portalu Bellingcat. Ich celem było ustalenie skąd oraz kto wystrzelił pocisk ziemia-powietrze, który strącił pasażerską maszynę. W toku prowadzonych działań śledczych dziennikarze ustalili, że malezyjski samolot został zestrzelony przez rakietę ziemia-powietrze, odpaloną z zestawu Buk-M1 o numerze taktycznym 332.
Numer ten wskazywał na to, że w tamtym czasie pojazd ten należał do 3 baterii 3 dywizjonu rosyjskiej 53. Rakietowej Brygady Przeciwlotniczej, zgrupowanej na co dzień w rejonie Kurska. „Winowajcę” wskazano na podstawie dostępnych w Internecie fotografii, filmów, czy zdjęć satelitarnych. Dziennikarze przeanalizowali wiele drobnych detali pojazdu, by uzyskać pewność, że na pewno chodzi o ten konkretny egzemplarz. (do szczegółowego raportu na temat BUK-a odsyłam tutaj).
W sprawie zestrzelenia lotu MH17 portal Bellingcat opublikował jeszcze wiele wyczerpujących raportów oraz wnikliwych artykułów na niniejszy temat – zainteresowanych odsyłam do jednego z takich raportów w tym miejscu.
Oficjalne międzynrodowe dochodzenie rozpoczęło się krótko po katastrofie. Przewodzenie nad prowadzonym śledztwa strona ukraińska przekazała do Holandii ze względu na przeważającą ilość obywateli z Niderladów na pokładzie samolotu oraz miejsca rozpoczęcia lotu, czyli lotnisko Schiphol w Amsterdamie.
Kilka godzin po incydencie zwołano posiedzenie Trójstronnej Grupy Kontraktowej (czyli reprezentantów Ukrainy, Rosji oraz prorosyjskich separatystów). Podczas spotkania przedstawiciele prorosyjskich bojówek zadeklarowali, że umożliwią śledczym oraz delegatom Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) bezproblemowy dostęp do miejsca tragedii.
Początkowo prorosyjscy separatyści nie wywiązali się z tej deklaracji – przez kilka dni nie wpuszczali badaczy na miejsce katastrofy, a przywódca Donieckiej Republiki Ludowej Andriej Purgin oświadczył później, że zapewnią bezpieczeństwo międzynarodowym wysłannikom tylko wtedy, gdy Kijów zawrze porozumienie o zawieszeniu działań bojowych.
Do dwóch dni po katastrofie prorosyjskie bojówki pozyskały z wraku samolotu tzw. „czarne skrzynki”, czyli rejestratory parametrów lotu, a trzy dni później oficjalnie przekazały je w ręce malezyjskich śledczych. Malezyjski personel badawczy liczył około 130 ekspertów specjalizujących się w prowadzeniu działań śledczych na miejscu katastrofy. Oprócz tego Australia (która straciła w incydencie 38 obywateli) wysłała także swój korpus badawczy, składający się z 45 osób. Ich bezpieczeństwo mieli zagwarantować australijscy żołnierze sił specjalnych, zabezpieczający miejsce katastrofy.
Ze względu na nieustannie prowadzone działania bojowe komisja śledcza dotarła na miejsce katastrofy dopiero pod koniec lipca 2014 roku. Dnia 6 sierpnia tego samego roku z obawy o swoje bezpieczeństwo grupa ekspercka opuściła miejsce katastrofy. W połowie września podjęto bezskuteczną próbę ponownego dotarcia do rozbitego samolotu. Dopiero w październiku śledczy mogli wejść po raz kolejny na teren katastrofy. W połowie listopada rozpoczęto działania mające na celu zabranie wraku samolotu z obszaru incydentu i przetransportowanie go do Holandii w celu jego pełnej rekonstrukcji oraz prowadzenia dalszych działań śledczych. Obecnie złożony wrak stoi w jednym z hangarów w bazie wojskowej Breda-Gilze Rijen.
W sierpniu 2015 członkowie komisji śledczej odkryli na miejscu katastrofy fragmenty rakiety ziemia-powietrze, najprawdopodobniej odpalonej ze wspominanego wcześniej zestawu Buk-M1.
Dnia 9 września 2014 roku Holenderska Rada Bezpieczeństwa opublikowała wstępny raport z prowadzonego śledztwa w sprawie katastrofy lotu MH17. W dokumencie przedstawiono, że nie ma dowodów na to, by samolot miał jakąkolwiek usterkę techniczną lub eksploatacyjną. W raporcie wskazano także, ze uszkodzenia zauważone w przedniej części kadłuba i kokpitu mogą wskazywać na „uderzenie dużej liczby obiektów wysokoenergetycznych znajdujących się na zewnątrz statku powietrznego”. Z pełnym raportem w formie pliku PDF można zapoznać pod tym linkiem.
Raport końcowy komisji śledczej został przedstawiony 13 października 2015 roku. W dokumencie skonkludowano, że przyczyną katastrofy był pocisk ziemia-powietrze serii Buk 9M38. Głowica eksplodowała na zewnątrz maszyny po jej lewej stronie na wysokości kokpitu. Wybuch natychmiast zabił trzy osoby znajdujące się w czołowej części samolotu oraz głęboko naruszył konstrukcję maszyny, co poskutkowało stopniowym rozpadnięciem się samolotu w powietrzu i rozbiciem się wraku na obszarze 50 km kwadratowych, a także uśmierceniem wszystkich 298 osób na pokładzie.
Poprzez analizę zebranych dowodów badacze wykluczyli uderzenie meteorytu, usterki techniczne samolotu, bombę umiejscowioną na pokładzie oraz atak rakiet typu powietrze-powietrze i ostrzał z myśliwca znajdującego się w pobliżu jako przyczynę katastrofy. Według ustaleń śledczych rakieta została wystrzelona z obszaru ulokowanego na południowy wschód od miasta Torez. Raport nie precyzuje, KTO wystrzelił rakietę Buk, ale wskazuje, na to, że był to obszar kontrolowany przez prorosyjskich separatystów w tamtym czasie. Pełny raport końcowy Holenderskiej Rady Bezpieczeństwa jest dostępny do odczytu w tym miejscu.
Sąd (ostateczny?)
Oprócz dochodzenia badającego techniczne przyczyny katastrofy, równolegle prowadzono także śledztwo karne mające wskazać winnych tej tragedii. W drugiej połowie 2019 roku holenderska prokuratura prowadząca tą sprawę oskarżyła cztery osoby o zabójstwo w związku z zestrzeleniem malezyjskiego samolotu.
Zarzuty postawiono wspominanemu wcześniej przywódcy prorosyjskich separatystów Igorowi Girkinowi, Siergiejowi Dubinskiemu (emerytowany oficer rosyjskiego wywiadu wojskowego (GRU), w 2014 roku był zwierzchnikiem kontrwywiadu samozwańczej tzw. Donieckiej Republiki Ludowej) oraz jego dwóm podwładnym: Olegowi Pułatowi (podpułkownik (w stanie spoczynku) rosyjskich sił powietrznodesantowych) oraz Leonidowi Charczenko (członek jednostki wywiadu wojskowego tzw. Donieckiej Republiki Ludowej). Za wspominanymi osobami wydano międzynarodowe nakazy aresztowania.
Rozprawa sądowa w tej sprawie rozpoczęła się 9 marca 2020 roku, bez obecności oskarżonych. Planowano, że przewód sądowy zostanie przeprowadzony w ciągu 25 tygodni. Kolejne rozprawy miały odbywać się odpowiednio: od 9 do 13 marca, od 23 do 27 marca, od 8 czerwca do 3 lipca oraz od 31 sierpnia do 13 listopada 2020 roku. W 2021 roku rozprawy miały być prowadzone od 1 lutego do 26 marca.
Dnia 9 marca 2020 roku brytyjska stacja telewizyjna BBC przeprowadziła wywiad telefoniczny z jednym ze wskazanych powyżej oskarżonych – Igorem Girkinem. Podczas rozmowy Girkin oświadczył, że nie uznaje autorytetu holenderskiego sądu, który prowadził tą sprawę, ponieważ uważa, że sąd cywilny z obcego państwa nie może skazywać wojskowego biorącego udział w wojnie domowej, podczas której zginęli obywatele tamtego kraju. Girkin oznajmił również po raz kolejny, że to nie prorosyjscy separatyści zestrzelili malezyjski samolot, lecz strona ukraińska. Zachęcam do samodzielnego odsłuchania wywiadu w tym miejscu – jest on bardzo krótki, ale zarazem bardzo wymowny.
W początkowym etapie procesu skoncentrowano się na dopełnieniu wszystkich formalności oraz procedur. W kolejnym etapie – w połowie marca 2020 mieli zostać przesłuchaniom pierwsi świadkowie, jednakże zostało to przesunięte na kolejny termin, a następnie odsunęło się znacząco w czasie z powodu wybuchu pandemii koronawirusa na świecie.
Przewód sądowy wznowiono na początku listopada 2020 roku o czym informowaliśmy na naszej stronie na Facebooku. By nie powielać tutaj szczegółowych informacji tam zawartych, dosyłam do tego wpisu. Najważniejszym elementem listopadowej rozprawy było zabranie głosu przez obrońców Olega Pułatowa oraz przedstawienie przez nich nagrania rozmowy ze swoim klientem. Pułatow oświadczył, że jest niewinny, a w momencie zestrzelenia MH17 pomagał cywilom przy rozdawaniu żywności i nie ma pojęcia czy prorosyjskie bojówki posiadały w tamtym czasie jakkolwiek wyrzutnię Buk. Stwierdził jednak, że wiedział gdzie zostały ulokowane w tamtym regionie „Buki” należące do Sił Zbrojnych Ukrainy.
Do końca 2020 roku zakończono (znacząco już opóźniony) etap przygotowawczy w sprawie katastrofy lotu MH17. Kolejna rozprawa odbyła się zgodnie z nowym zaplanowanym harmonogramem, czyli na początku lutego 2021 roku. Na tym posiedzeniu obrona poruszyła przede wszystkim kwestię dostępu do wraku samolotu wszystkim zainteresowanym stronom procesu. Do tej pory udostępniono tylko cześć szczątków, a obrońcy argumentowali, że jest to wciąż niewystarczająca ilość, by przedstawić faktyczny obraz sytuacji, bez żadnego zniekształcenia posiadanej wiedzy. O tej rozprawie pisaliśmy również tutaj.
W maju 2021 roku przeprowadzono oględziny warku samolotu w hangarze w bazie wojskowej Breda-Gilze Rijen, gdzie został wcześniej przetransportowany z lotniska Schiphol w Amsterdamie. Szczątki maszyny zostały umieszczone na specjalnym stelażu, by umożliwić pełną rekonstrukcję pojazdu oraz ułatwić prowadzenie działań śledczych w obrębie wnętrza pojazdu.
Obecnie proces sądowy trwa nadal i nic nie wskazuje na to by miał się szybko zakończyć w najbliższym czasie. Dotychczasowy postęp w tej sprawie oraz najnowsze informacje na ten temat można śledzić na oficjalnej, dedykowanej temu zagadnieniu, stronie holenderskiego sądu https://www.courtmh17.com/en/ (dostępnej w języku angielskim).
Nie tylko pojedyncze jednostki zostały oskarżone o strącenie lotu MH17 i zabicie pasażerów. W 2016 roku złożono pozew zbiorowy przeciwko Federacji Rosyjskiej i jej prezydentowi Władimirowi Putinowi w Europejskim Trybunale Praw Człowieka oskarżający o zestrzelenie samolotu malezyjskich linii lotniczych. Na początku 2019 roku kolejne osoby z rodzin poszkodowanych dołączyły do zbiorowego pozwu. W sumie do pozwu dołączyło 291 krewnych ofiar. Z kolei w lipcu 2020 roku holenderski rząd także złożył pozew przeciwko Federacji Rosyjskiej w Europejskim Trybunale Praw Człowieka oskarżając ją o dokonanie wyżej wskazanej zbrodni.
W lutym 2019 roku Rosja oświadczyła, że jest gotowa do prowadzenia rozmów z Holandią w sprawie zestrzelenia samolotu pasażerskiego. Jednakże stanowisko Federacji Rosyjskiej nadal pozostaje niezmienione – wciąż utrzymują, że to strona ukraińska jest odpowiedzialna za śmierć 298 osób znajdujących się na pokładzie samolotu.
Brak (dobrego) zakończenia
Lot MH17 trwa nadal. Jego kurs został jednak drastycznie zmieniony 17 lipca 2014 roku nad wschodnią Ukrainną. Na podstawie zgromadzonych dowodów wiadomo, że dokonano tego za pomocą wyrzutni Buk należącej do armii Federacji Rosyjskiej, działającej w ramach wsparcia dla prorosyjskich bojowników w Donbasie. Obecnie nowym celem lotu MH17 jest schwytanie winnych, bezpośrednio odpowiedzialnych za ten zamach oraz postawienie ich przed sądem. Przykład czterech (pierwszych?) oskarżonych w tej sprawie pokazuje, że lot MH17 będzie długą podróżą do celu, a po drodze na pewno pojawi się wiele „turbulencji”, a może i nawet zmian „kursu”.
Na sam koniec odsyłam do artykułu na stronie bellingcat.com, który skupia w jednym miejscu teorie spiskowe dotyczące zestrzelenia samolotu malezyjskich linii lotniczych. Niestety to pokazuje jak bardzo wiele osób (w domyśle wspierających Rosję i prorosyjskich separatystów) stara się zniekształcić pełny obraz tragedii, która szczegółowo została omówiona w powyższym tekście.
3 komentarze