Podczas trwającego konfliktu w Donbasie nie zawsze korzystano tylko z konwencjonalnej broni. W tym artykule przyjrzymy się takiemu uzbrojeniu.
W ostatnim czasie można zauważyć wzrost napięcia na linii Kijów-Moskwa, spowodowany zaostrzającą się sytuacją na wschodzie Ukrainy oraz wokół Półwyspu Krymskiego. Pojawia się wrażenie, iż obie strony wzmacniają swoje uzbrojenie wzdłuż strefy rozgraniczenia. Nie zawsze jednak stosowano wyłącznie konwencjonalne uzbrojenie podczas toczącego się konfliktu w Donbasie.
Przed rozpoczęciem omawiania tematu uzbrojenia należy przypomnieć, iż wojna toczy się nie tylko na terenie Ukrainy, ale także w Internecie. Działania dezinformacyjne oraz preparowanie tzw. „fake-newsów” jest uprawiane na dużą skalę przez prorosyjskich separatystów oraz samych Rosjan – zarówno w 2013, 2014 roku, jak i obecnie (kwiecień 2021 roku) . Najważniejszym przykładem manipulacji ze strony rosyjskiej jest oskarżenie Ukraińców o zestrzelenie malezyjskiego samolotu pasażerskiego w lipcu 2014 roku – słynna tragedia lotu MH17. W rzeczywistości zestrzelenia dokonali rosyjscy żołnierze, walczący po stronie prorosyjskich separatystów. Obszerne raporty na ten temat przygotowała niezależna grupa dziennikarzy z portalu Bellingcat – do jednego z takich dokumentów odsyłam tutaj. Sprawa zestrzelenia nie jest zakończona – od 2014 roku holenderski sąd prowadzi postępowanie karne. O rozprawach w Amsterdamie pisaliśmy już kilkukrotnie na naszej stronie na Facebook’u.
Operacja poprzedzająca
Wojna na wschodzie Ukrainy trwa od 2014, choć warto również wspomnieć o działaniach ją poprzedzających, czyli bezkrwawej nielegalnej aneksji Krymu w lutym 2014, dokonanej przez żołnierzy Federacji Rosyjskich (tzw. „zielone ludziki”), którzy bez posługiwania się znakami identyfikacyjnymi czy dystynkcjami zajęli kluczowe obszary na półwyspie.
W czasie operacji na Krymie podstawowym uzbrojeniem rosyjskich żołnierzy były karabiny AK-74M, które są wyłącznie na wyposażeniu armii Federacji, a wersję eksportową używa tylko Azerbejdżan oraz Cypr. Ponadto „zielone ludziki” korzystały z wyspecjalizowanej broni w postaci AS Wał i WSS Wintoriez. Są to wytłumione karabiny wyborowe, zaprojektowane dla wojsk specjalnych, korzystające z poddźwiękowej amunicji, umożliwiającej eliminację opancerzonych celów na dystansie do 400 metrów. Warto podkreślić, że wyżej omówione uzbrojenie, oprócz skrajnych sytuacji oddania strzałów ostrzegawczych w powietrze, nie zostało użyte w walce – nielegalna aneksja Krymu została przeprowadzona bez rozlewu krwi.
Broń miotana
W kwietniu 2014 roku rozpoczęły się działania wojenne w Donbasie. Oprócz użycia postsowieckiej lub współczesnej broni, w skrajnych przypadkach obie strony konfliktu wykorzystywały również uzbrojenie historyczne, sięgające nie tylko czasów wielkiej wojny ojczyźnianej, ale także o wiele wcześniej.
Przykładem zastosowania historycznej broni (choć w nieco zmienionym wydaniu) jest proca. Z powodu wprowadzenia zawieszenia broni, na podstawie zawartego w lutym 2015 protokołu mińskiego (tzw. Mińsk-II), żołnierze ukraińscy w listopadzie 2015 roku przygotowali metalową procę do miotania kamieni oraz granatów w kierunku pozycji prorosyjskich separatystów. Po raz drugi proca została użyta w sierpniu 2016 roku przez Siły Zbrojne Ukrainy w miejscowości Marjinka (ukr. Мар’їнка). Tym razem była to konstrukcja drewniana o dość sporych rozmiarach. Ukraińcy używali wyżej wskazane proce, aby uniknąć oskarżeń o wykorzystywanie konwencjonalnej broni w okresie zawieszenia działań bojowych. Warto odnotować, że proce były wykorzystywane przed wybuchem konfliktu, w czasie starć na barykadach na tzw. „Euromajdanie”.
Przy okazji omówienia broni „miotanej” warto w ramach ciekawostki wskazać, że z okazji świąt Wielkanocny w 2015 roku, ukraińscy żołnierze przygotowali „świąteczną niespodziankę” dla swoich przeciwników w postaci wybuchowych „pisanek”. Ponadto podczas konfliktu być może były również używane granaty z okresu drugiej wojny, choć nie udało mi się znaleźć potwierdzenia tego faktu w wiarygodnych źródłach.
„Domowym” sposobem były również modyfikowane granatniki podlufowe GP-25 kalibru 40 mm. Jest on produkowany od 1978 roku i był pierwotnie przystosowany do montażu na szynie pod lufą karabinu z serii AK. Jednakże w Donbasie w sposób prowizoryczny granatniki zostały przekształcone w samodzielne uzbrojenie, poprzez przymocowanie drewnianej lub metalowej kolby, bez konieczności podpinania go do karabinu maszynowego.
Historyczne uzbrojenie
Podczas toczącego się konfliktu w Donbasie w pewnym stopniu stosowano uzbrojenie z okresu drugiej wojny światowej lub wyprodukowane o wiele wcześniej, albo krótko po tym światowym konflikcie.
Drugowojenne pistolety maszynowe zaobserwowano na wyposażeniu prorosyjskich oddziałów milicji. Były to pistolety PPSz-41 oraz PPS-43. Ten pierwszy został wprowadzony do służby w 1941 roku jako wyposażenie żołnierzy Armii Czerwonej. W przypadku tego drugiego w 1942 roku ogłoszono konkurs na nowy, lżejszy pistolet, który miał się stać uzbrojeniem sowieckich oddziałów obsługujących działa artyleryjskie czy przeciwlotnicze. Zarówno PPSz-41, jak i PPS-43, były zasilane nabojem kalibru 7,62 × 25 mm. Warto zaznaczyć, że wspomniana amunicja stosowana w obu pistoletach została wycofana w latach 50. XX w., co w czasach obecnych powoduje niedostatek takich naboi. W związku z tym PPSz i PPS nie były często widywane podczas konfliktu na wschodzie Ukrainy.
W przypadku ciężkich karabinów maszynowych w Donbasie zaobserwowano Maxim wz. 1910 oraz RP-46. Wspomniany Maxim to broń raczej o wymiarze symbolicznym. Jego budowa jest skomplikowana i trudna do utrzymania w nowoczesnych standardach, dodatkowo nie funkcjonują jakiekolwiek magazyny z odpowiednimi zapasami części zamiennych. Chociaż jest zasilany nabojami kalibru 7,62 mm, to jest ciężki, nieporęczny, chłodzony wodą i zaprojektowany do obsługi przez trzyosobową załogę. Jako taki ma ograniczoną użyteczność taktyczną we współczesnym konflikcie, ale kilkukrotnie zaobserwowano go we wschodniej Ukrainie.
Karabin maszynowy RP-46 to ulepszony model drugowojennego erkaemu DPM – zamiast magazynka talerzowego zaczęto stosować taśmę amunicyjną. Broń jest zasilana standardowym nabojem 7,62 mm. W oficjalnej służbie był utrzymywany do lat 60. XX w., a jego następcą stał się karabin maszynowy PK/PKS. W 2008 roku rząd ukraiński informował, że Zakład Remontowy Szepietówka (ukr. Шепетівський ремонтний завод), podlegający pod ukraińskie Ministerstwo Obrony, przechowuje 40 sztuk karabinów RP-46 wyprodukowanych w latach 1946-1961. We wrześniu 2014 r. nieużywane (sic!) wspomniane karabiny maszynowe trafiły na wyposażenie ukraińskiego batalionu ochotniczego „Dniepr-1”.
Na polu walki pojawiły się także rusznice przeciwpancerne PTRS-41 i PTRD z okresu drugiej wojny światowej. Takie uzbrojenie było używane przez obie strony konfliktu w Donbasie. Oprócz „klasycznego” zastosowania do zwalczania pojazdów (głównie ciężarówek czy transporterów piechoty, ponieważ współczesne czołgi mają zbyt gruby pancerz), rusznice są „przerabiane” na wielkokalibrowe karabiny snajperskie do niszczenia siły żywej przeciwnika. Rusznice nadal mogą być używane na ukraińskim polu walki, ponieważ są zasilane nabojami kalibru 14,5 mm, a te wciąż stanowią podstawę dla zwykłych wielkokalibrowych karabinów snajperskich.
Nie tylko rusznice przeciwpancerne zostały przerobione na karabiny snajperskie. Taki los spotkał również karabiny DSzK, pierwotnie montowane na wieżach czołgów (np. T-55 czy IS-3) jako karabiny przeciwlotnicze. Modyfikacja karabinów polegała na dodaniu kolby, hamulca wylotowego lub tłumika oraz zmiany z zasilania taśmowego na magazynki 10-cio nabojowe. Takie przeróbki dokonywali przede wszystkim żołnierze ukraińscy ze względu na brak odpowiedniego wyposażenia w postaci karabinów wyborowych o dużym kalibrze.
Transport kołowy
Improwizacja nie ominęła także szerokiej gamy pojazdów bojowych wykorzystywanych zarówno przez Ukraińców, prorosyjskich separatystów, jak i samych Rosjan. Jako pierwsze można wskazać pojazdy służące do transportu żołnierzy – samochody ciężarowe KAMAZ były wzmacniane poprzez zamontowanie dodatkowych płyt, mające za zadanie ochronę kierowcy, silnika, czy transportowanych żołnierzy.
W skrajnych przypadkach zdarzało się, że na pakę ciężarówki zamiast ludzi były ładowane wcześniej uszkodzone w walce, a następnie odpowiednio przerabiane transportery BMD-2, które stawały się mobilnymi stanowiskami ogniowymi. Produkcją takich zestawów zajmowali się prorosyjscy separatyści. Ich rolą nie była walka na pierwszej linii frontu, ale funkcjonowanie jako jednostki tyłowe do patrolowania zajętego obszaru.
Do przewożenia piechoty oprócz ciężarówek są stosowane kołowe transportery opancerzone. Bardzo często pojazdy są narażone na ostrzał z granatników przeciwpancernych, dlatego zaczęto montować na nich dodatkową osłonę w postaci pancerza listwowego, rusztowań, stelaży, nakładania worków z piaskiem oraz drewnianych bali, czy montowanie pancerza reaktywnego. Także pojazdy zwiadowcze były dopancerzone w podobny sposób.
Pojazdy gąsienicowe
Analogicznie sytuacja miała miejsce z maszynami gąsienicowymi. W sposób improwizowany były także przerabiane bojowe wozy piechoty, takie jak BMP-1 czy BMP-2. Obie strony konfliktu starały się w odpowiedni sposób dostępnymi środkami podwyższyć bezpieczeństwo oraz szansę przeżycia załogi, czy transportowanych oddziałów.
(Źródło: twitter.com/choochumustache/)
W sierpniu 2015 pojawiły się zdjęcia przedstawiające przerobiony transporter opancerzony MT-LB. Na tym pojeździe została zainstalowana wyrzutnia rakiet S-8, pierwotnie przeznaczona do montowania na śmigłowcach. W taki oto sposób Ukraińcy tanim sposobem stworzyli wieloprowadnicową wyrzutnię rakietową. Pod znakiem zapytania jednak stawia użycie takiego sprzętu ze względu na jego niską celność. Pojazd ten został najprawdopodobniej stworzony ze względu na porozumienia mińskie, według których w strefie przyfrontowej obie strony konfliktu nie mogą posiadać artylerii rakietowej o kalibrze 100 mm. Wyrzutnia S-8 posiada kaliber 80 mm, więc nie podlega pod wytyczne wspomnianego porozumienia.
Siły pancerne
W kwestii sił pancernych użytych w Donbasie należy pamiętać, że do bezpośrednich „pojedynków pancernych” dochodziło niezwykle rzadko – czołgi pełnią przede wszystkim rolę umocnionych punktów obronnych lub stanowiły wsparcie piechoty. Podobnie jak w przypadku uzbrojenia piechoty, na pole walki „wyjechała” obecnie używana postsowiecka pancerka, ale także historyczne pojazdy. Poniżej zostały omówione przykłady czołgów‑pomników, a kwestia „klasycznych” pojazdów pancernych używanych przez Ukrainę, Rosję i prorosyjskich separatystów w Donbasie zostanie omówiona w przyszłości w kolejnych artykułach poświęconych postsowieckiej pancerce.
Pierwszym z nich jest czołg T-34-85 z okresu drugiej wojny światowej. W lutym 2015 r. w mieście Antracyt (ukr. Антрацит) pod Ługańskiem zdjęto z postumentu i uruchomiono czołg-pomnik, postawiony tam kilkadziesiąt lat wcześniej dla upamiętnienia II wojny światowej. Pojazd, według słów separatystów, po ponad siedemdziesięciu latach ponownie mógł (cyt. dosł.) „(…) ochraniać swój narodów od faszystów”. Niestety nie dotarłem do informacji w jaki sposób potoczyły się dalsze (po)wojenne losy tego pojazdu.
Nie był to odosobniony przypadek „włączenia” do (pro)rosyjskiej służby czołgu z monumentu. Jeszcze wcześniej, w czerwcu 2014 roku kolejną taką sytuacją było uruchomienie czołgu IS-3. W czerwcu 2014 roku separatyści uruchomili 70-letni czołg w miejscowości Konstantynówka (ukr. Костянтинівка). Był używany przez nich bojowo, jednakże najprawdopodobniej wykorzystywano tylko karabin na wieży czołgu, ponieważ armata była zabetonowana. Z pojazdu korzystano przez kilka tygodni, a następnie został porzucony, z powodu braku paliwa lub usterki technicznej. W późniejszym czasie pojazd został przejęty przez Ukraińców i trafił do muzeum – bazy międzykontynentalnych pocisków balistycznych w Perwomajsku, gdzie w ramach atrakcji można przejechać się nim za niecałe 1000 zł.
Trzecim przykładem (choć nigdy niepotwierdzonym) użycia historycznej pancerki to przypadek czołgu T-54. W lipcu 2014 roku separatyści wkroczyli do muzeum drugiej wojny światowej w Doniecku, gdzie czołg z wystawy został załadowany na lawetę i wywieziony w nieznanym kierunku. Do tej pory nie znalazłem oficjalnych doniesień o użyciu tego pojazdu w walce.
Powyższy artykuł nie wyczerpuje całego zagadnienia (nie)zwykłego uzbrojenia w Donbasie. W kwestii poszerzenia wiedzy na temat wyposażenia rosyjskich żołnierzy oraz prorosyjskich separatystów polecam raport Jonathana Fergusona oraz Nica Jenzen‑Jonesa pt. „Raising Red Flags: An Examination of Arms & Munitions in the Ongoing Conflict in Ukraine” z 2014 roku.
Podsumowując, można zauważyć, że prowizoryczna broń najczęściej była stosowana w pierwszej części trwającego konfliktu w Donbasie, w czasie intensywnych działań zbrojnych. W późniejszym okresie albo nie korzystano z takiego uzbrojenia, albo nie zostało to w odpowiedni sposób udokumentowane. Warto jednak podkreślić, że wojna na wschodzie Ukrainy nadal trwa i wciąż nie wiadomo, co w swoim „niekonwencjonalnym” arsenale posiadają obie strony konfliktu.
4 komentarze