Minister Obrony Narodowej, Mariusz Błaszczak, 5 kwietnia 2022 r. podpisał kontrakt na 250 czołgów M1A2 SEP v3 Abrams dla Wojsk Lądowych. Artykuł nie jest jednoznaczną oceną zakupu tych maszyn; jest on próbą wyklarowania z szumu informacyjnego i przedstawienia Czytelnikowi pełnego obrazu okoliczności i procesu zakupu – bez politycznych gier czy propagandowych haseł. Swoją opinię wyraźnie oddzieliłem i zamieściłem na końcu tekstu.
Kontrakt
W ramach podpisanej umowy Polska pozyska: 250 czołgów M1A2 SEP v3 Abrams, 26 wozów zabezpieczenia technicznego M88A2 HERCULES i 17 mostów towarzyszących M1074 Joint Assault Bridge (JAB). Ponadto kontrakt zawiera pakiet logistyczny, szkoleniowy oraz zapas amunicji. Za całość Polska zapłaci 4,75 mld $ netto, czyli 19,96 mld zł netto, co przekłada się na 24,6 mld zł brutto. Dostawy mają być realizowane w latach 2025 i 2026.
Niestety, kontrakt nie zawiera żadnego offsetu ani transferu technologii. Nie obejmuje też innych elementów, które wpływają na sumaryczną jego ocenę. Co więcej, samo sformułowanie „pakiet” niewiele mówi przeciętnemu odbiorcy. Dlatego rozłożymy ten zakup na czynniki pierwsze i przeanalizujemy go krok po kroku.
Czołgi Abrams
Maszyny M1A2 SEP v3 należą do ścisłej czołówki najnowocześniejszych czołgów świata, w tej kwestii nie ma żadnej wątpliwości. Są to pojazdy zapewniające najwyższy współczynnik przeżywalności załogi i są sprawdzone w boju.
Od razu zaznaczmy, że czołgi nie reprezentują przestarzałej koncepcyjnie broni, a drony, czy cokolwiek innego, nie zastąpią jej w najbliższej połowie wieku. Jednocześnie czołgi to nie są niepokonane stalowe bestie odporne na każdy atak – stanowią jeden z wielu systemów uzbrojenia na polu walki, który musi współdziałać z innymi broniami, aby osiągnąć pożądane efekty. Tak jak wszystko inne, czołgi da się zniszczyć.
Trwający konflikt w Ukrainie dobitnie pokazuje rolę i wagę pojazdów pancernych na współczesnym polu walki. Czołgi i bojowe wozy piechoty stanowią główny środek manewru dla obu walczących stron. Natomiast manewr jest podstawowym działaniem, zarówno w wymiarze taktycznym, jak i operacyjnym. To manewr wygrywa bitwy, kampanie i wojny. Obecnie czołgi są „niezatapialne” na polu bitwy i w wojnie.
Abrams w Wojskach Lądowych
Polska nabyła 250 wozów – jest to liczba pozwalająca na przezbrojenie czterech batalionów czołgów (58 maszyn) w ten sprzęt oraz utworzenie kompanii szkolnej. Już wiemy, że Abramsy trafią do 18. Dywizji Zmechanizowanej, a dokładnie do 1. Warszawskiej Brygady Pancernej i 19. Brygady Zmechanizowanej. Do każdej z brygad trafią po dwa bataliony.
Niestety zakup Abramsów nie rozwiązuje żadnego z problemów Sił Zbrojnych RP, ponieważ czołgów kupiono za mało. Obecnie Wojsko Polskie dysponuje 13 batalionami czołgów (pięcioma bat. T-72M1R, czterema bat. PT-91 Twardy, dwoma bat. Leopardów 2A4 [docelowo zmodernizowanie do 2PL], dwoma bat. Leopardów 2A5 [bez kompanii] i kompanią Leopardów 2PL). Nabycie zaledwie 250 nowych czołgów nie pozwoli nawet na wycofanie wszystkich T-72M1R.
Finalnie Wojska Lądowe będą dysponować czterema batalionami Abramsów w 18. Dywizji, czterema batalionami PT-91 Twardy w 16. Dywizji, czterema batalionami Leopardów 2 A4/A5/PL w 11. Dywizji oraz jednym batalionem T-72M1R w 12. Dywizji. Każda dywizja będzie dysponować swoim własnym rodzajem czołgu.
Stanowi to gigantyczny galimatias logistyczny. Co prawda dzięki temu zakupowi, uda się znacząco obniżyć liczbę przestarzałych T-72 w służbie, jednak one wciąż pozostaną w jednostkach Wojsk Lądowych.
Ponadto czołgi Abrams spalają około 2 razy więcej paliwa na kilometr niż Leopardy, jest to również wóz droższy w eksploatacji. Polska musi stworzyć całe zaplecze obsługowe, remontowe i logistyczne. Budowa takiego systemu nie jest prosta i będzie droga.
W tym miejscu należy się zatrzymać na chwilę nad Leopardami 2A5 i 1. Warszawską Brygadą Pancerną. Przypomnijmy, że ta brygada otrzymała Leopardy przeniesione z 34. Brygady Kawalerii Pancernej, co wyraźnie rozbiło, wtedy najsilniejszy, polski związek operacyjny. Przekazanie czołgów z jednej formacji do drugiej, to nie jest takie hop-siup; proces przeszkalania załogi i zgrywania pododdziałów trwa latami. Pełną certyfikację bojową 1. Brygada uzyskała dopiero w zeszłym roku i za trzy lata rozpocznie cały proces od nowa.
Abramsy będą w pełni operacyjne w Wojsku Polskim dopiero na przełomie lat 2029 i 2030. Oznacza to, że w wyniku skandalicznej i błędnej decyzji Antoniego Macierewicza, w okresie prawie 15 lat (od 2016 do 2030), 1. Warszawska Brygada Pancerna i 34. Brygada Kawalerii Pancernej będą w pełni zdolne operacyjnie zaledwie przez 4 lata.
Wozy towarzyszące
Wraz z czołgami zakupiono 17 mostów towarzyszących M1074 JAB. Są to nowoczesne pojazdy na podwoziu M1, a ich liczba jest odpowiednia w stosunku do zakupionych czołgów.
Pozyskano również 26 wozów zabezpieczenia technicznego M88A2 HERCULES i tu pojawiają się poważne zgrzyty. O ile liczba wozów nie stanowi problemu, tak ich jakość może pozostawiać wiele do życzenia. Nabyliśmy pojazdy, które same Stany Zjednoczone uznały za niewystarczające i prowadzą prace w celu opracowania ich następcy. Ten następca wciąż jednak nie istnieje.
Pojawia się pytanie, czy mogliśmy nabyć jakikolwiek inny wóz zabezpieczenia technicznego, który byłby w pełni zdolny do obsługi Abramsów?
Odpowiedź jest problematyczna, bo w ramach tego kontraktu i z USA, bez długiego oczekiwania, nie mogliśmy nabyć nic lepszego. Niestety jest to zakup protezy, która w przyszłości będzie musiała zostać zastąpiona przez pojazd spełniający stawiane przed nim zadania.
Tu się pojawia kolejny problem, ponieważ w ramach tego zakupu Siły Zbrojne RP pozyskają kolejny wóz zabezpieczenia technicznego. Tworzymy kolejnego potworka logistycznego i kolejną mikroflotę. Zamiast unifikować użytkowany sprzęt, w celu zmniejszania kosztów eksploatacji, robimy dokładnie na odwrót.
Co prawda istnieje program modernizacyjny, mający na celu zakupienie nowych wozów zabezpieczenia technicznego. W tym programie był brany pod uwagę nawet właśnie kupiony M88A2 HERCULES, lecz został odrzucony, ponieważ nie spełniał wymagań.
Pakiet logistyczny
Wraz z czołgami Polska pozyskała pewną, nieujawnioną liczbę części zamiennych, w tym do 15 dodatkowych silników. Ponadto nabyto podstawowe narzędzia i plany obsługi technicznej. Nie wiemy, co dokładnie nabyto i w jakiej liczbie. Wiemy jednak, że strona amerykańska zgodziła się na sprzedaż do naszego kraju nie więcej niż 15 dodatkowych turbin gazowych.
Liczba dodatkowych silników jest skandalicznie niska. W Polsce traktujemy silnik jak integralną część wozu bojowego, podczas gdy wszystkie liczące się armie świata – jak zwykłą część zamienną. Liczba zakupionych dodatkowych turbin gazowych powinna wynosić, co najmniej, połowę zakupionych wozów. Należy przypuszczać, że nie zakupiono ich więcej z przyczyn finansowych.
Kolejną kwestią jest sama obsługa techniczna wozów. W ramach właśnie podpisanej umowy Wojska Lądowe otrzymają podstawowe zdolności obsługowe, pozwalające na codzienną eksploatację wozów. Niestety polski przemysł nie uzyskał żadnych zdolności.
Trzeba przyznać, że prace nad pozyskaniem zdolności obsługowych i remontowych dla polskiego przemysłu trwają i to sama strona amerykańska na nie naciska. Dokładny zakres oraz cena przekazanych kompetencji dla Polskiej Grupy Zbrojeniowej jest dopiero ustalany. Taka „strategia negocjacyjna” pozostawia wiele do życzenia.
Pozyskania zdolności obsługowych i remontowych nie należy mylić z offsetem, którego w obecnej umowie nie ma, jak również samych zdolności dla przemysłu. Zostaną one pozyskane na mocy osobnej umowy i oczywiście będą dodatkowo płatne.
Pakiet szkolny Abrams
W tym miejscu należą się bezwzględne gratulacje stronie polskiej. Szkolenie polskich czołgistów zaczęło się już na jesieni zeszłego roku, kiedy prowadzono negocjacje zakupowe. W wyniku podpisanej umowy na czołgi w czerwcu 2022 r. powstanie w Polsce Akademia Szkolenia Abrams.
Akademia będzie wyposażona w symulatory, materiały dydaktyczne i czołgi M1A2 SEP v2 Abrams(!). Stany Zjednoczone wypożyczą stronie polskiej aż 28 wozów. Będą to maszyny starszej wersji niż zakupione przez nas, jednak obsługa obu maszyn nie różni się znacząco. Kadrę dydaktyczną będą stanowić zarówno polscy, jak i amerykańscy instruktorzy. Rozpoczęcie przeszkalania personelu na trzy lata przed dostawami sprzętu pozwoli na szybką i sprawną absorpcję nowych czołgów przez pododdziały 18. Dywizji.
Pakiet amunicyjny
W ramach pakietu amunicyjnego nabyto wiele typów pocisków. Nie ujawniono dokładnych liczb, lecz z oficjalnej zgody rządu amerykańskiego wiemy, że mogą być one naprawdę duże. Zakupiono dwa typy amunicji bojowej oraz dwa typy amunicji ćwiczebnej, która jest ich odpowiednikami (M865 i M1002).
W przypadku pocisków ćwiczebnych nie ma o czym dyskutować; zakupiono to, co było potrzebne, we właściwych odmianach i typach. Problemy się zaczynają z amunicją bojową.
Zakupione przeciwpancerne podkalibrowe stabilizowane brzechwowo z odrzucanym sabotem pociski KE-W A1 są przestarzałe i od frontu nieefektywne przeciwko nowoczesnym rosyjskim czołgom. Problem polega na tym, że USA obecnie nie produkuje innych, więc nie było możliwości zakupu alternatywnej amunicji przeciwczołgowej. Sprawa wygląda identycznie z pociskami wielozadaniowymi M830A1.
Na szczęście do czasu dostarczenia Abramsów do Polski Stany Zjednoczone planują uruchomić produkcję wielkoseryjną już opracowanych następców przestarzałej amunicji bojowej (KE-W A4 i M1147). Co ważne Polska uzyskała zgodę na jej pozyskanie od rządu USA i Agencja Uzbrojenia twierdzi, że ma zamiar je zakupić. Nastąpi to na mocy osobnej umowy lub aneksu do obecnej i będzie to oczywiście dodatkowo płatne.
Ponadto polskie Abramsy będą certyfikowane do użycia niemieckiej, bardzo nowoczesnej, amunicji przeciwpancernej DM 63A1 oraz amunicji czołgowej 120 mm produkowanej w Polsce. Jest to bardzo ważna i dobra informacja, szczególnie że Wojska Lądowe planują nabyć bardzo duże ilości niemieckiej amunicji dla Leopardów 2PL. Ma się ona stać de facto podstawowym rodzajem pocisku przeciwpancernego w polskich czołgach.
Tworzy to jednak znowu problem dla logistyki. W krótkim czasie pojawi się w Polsce mnogość różnych typów i rodzajów amunicji do armat czołgowych 120 mm. Powstanie pewnego rodzaju bałagan, który będzie trzeba uporządkować lub, jak to MON ma w zwyczaju, po prostu zignorować.
Nie zapominajmy też, że nawet po dostawach Abramsów, Wojsko Polskie będzie korzystać z ponad 300 czołgów używających rosyjskich armat 125 mm. Warto nadmienić, że Polska nie posiada i raczej nie planuje zakupić nowoczesnej amunicji przeciwpancernej 125 mm. Aktualnie wozy T-72 i PT-91 Twardy nie posiadają uzbrojenia zdolnego skutecznie niszczyć czołgi przeciwnika.
Czego nie kupiono
Wraz z czołgami nie nabyto zarówno wozów dowodzenia, jak i wozów ewakuacji medycznej. Wbrew pozorom jest to dobra informacja, ponieważ takie pojazdy produkujemy sami. Oznacza to, że 18. Dywizja nie stanie się „dywizją atramentu amerykańskiego” i pozostaje szansa, aby wyżej wymienione pojazdy były ustandaryzowane w całym Wojsku Polskim.
Nie pozyskano również czołgów saperskich (torujących) M1150 Assault Breacher Vehicle (ABV). Wozy takie służą do wykonywania przejść w polach minowych i są osadzone na podwoziu Abrams. Powinniśmy zakupić ich tyle samo co mostów szturmowych.
Jak pokazała wojna w Ukrainie, nasz potencjalny przeciwnik wykorzystuje miny przeciwpancerne na szeroką skalę. Brak zakupu M1150 bezpośrednio wpływa na mobilność pododdziałów czołgów na polu walki. Należy jednocześnie przyznać, że w Wojsku Polskim istnieją lżejsze pojazdy, oferujące część możliwości czołgu torującego ABV, lecz nie zapewniają one wymaganej osłony, a więc przeżywalności.
Ponadto nie pozyskano żadnych plałów (ang. plow) przeciwminowych, lemieszy, ani innego wyposażenia dodatkowego montowanego na czołgu M1A2 Abrams. Co najmniej dla co czwartego wozu powinno być dostępne dodatkowe wyposażenie saperskie. Jego brak, tak samo jak brak pojazdów ABV, można tłumaczyć wyłącznie wysoką ceną tego typu wyposażenia i ograniczeniami budżetowymi.
Polityka (bez)przetargowa
Musimy określić słonia w pokoju, jakim jest tryb zakup czołgów Abrams. Jest to kontynuacja polityki bezprzetargowej, którą uskutecznia obecny minister przy wszystkich większych zakupach, a szczególnie dokonywanych w USA. Po raz kolejny Polska najpierw ogłosiła chęć zakupu jako dokonany fakt, a następnie przeszła do negocjacji cenowych. Prawo zamówień publicznych jest całkowicie ignorowanie przez obecne kierownictwo polityczne Ministerstwa Obrony Narodowej.
Za taką formą zakupu miała przemawiać pilność pozyskania nowych czołgów. Należy przyznać, że obrana ścieżka, czyli brak długotrwałego przetargu, negocjacji oraz integracji polskiego przemysłu w łańcuch dostaw, znacząco przyśpieszył pozyskanie nowych czołgów. Niestety, Abramsy i tak nie dotrą „ekspresowo” – na ich dostawy poczekamy parę lat.
W tym miejscu rodzą się wątpliwości: czy my naprawdę potrzebujemy tych czołgów tak pilnie i czy szybsze ich pozyskanie jest warte braku wsparcia dla przemysłu? Ergo, czy grozi nam za niedługo wojna?
Na to pytanie trzeba odpowiedzieć zdecydowanie negatywnie. Trwająca napaść Rosji na Ukrainę wykrwawia sprzętowo i osobowo oba państwa. Minie co najmniej dekada, zanim Federacja Rosyjska odtworzy swoje siły. Wojna w Ukrainie paradoksalnie dała Polsce czas i miejsce na oddech. Ponadto jeżeli konflikt ten będzie eskalował w najbliższym czasie i obejmie również Polskę (czego szanse są bliskie zeru), Siły Zbrojne RP nie będą dysponować Abramsami, bo te będą w produkcji.
Ocena autora
Z punktu widzenia pojedynczego żołnierza, czołgisty, czy nawet dowódcy całego batalionu czołgów, zakup ten należy ocenić jednoznacznie pozytywnie. Pozyskano wyśmienity czołg i narzekanie na detale przypomina marudzenie rozpieszczonych przez luksus dzieci. Niestety z punktu widzenia całych Sił Zbrojnych RP, działających jako system, ten zakup się nie broni. Można się spierać, czy w obliczu ogółu pilnych potrzeb modernizacyjnych całości Sił Zbrojnych RP czołgi są najpotrzebniejsze. Obrona przeciwlotnicza, rozpoznanie, pozyskanie nowych bojowych wozów piechoty oraz całkowita wymiana generacyjna wyposażenia i uzbrojenia osobistego żołnierza, wydają się bardziej pilne niż Abramsy.
Niemniej kierownictwo polityczne państwa podjęło decyzję o zakupie nowych czołgów przed wyżej wymienionymi potrzebami i nie zamierzam z tym dyskutować. Moim problemem jest brak rozwiązań systemowych. Ciągłe tworzenie wysp nowoczesności, pośród oceanu bylejakości i bałaganu.
Jeżeli podjęto decyzję o zakupie nowych czołgów, powinno się to odbyć w ramach programu Wilk – po testach poligonowych Abramsów, Leopardów i K2, po porównaniu ofert, cen i offsetów oraz czasu realizacji. Wreszcie należało zakupić minimum 550 czołgów plus sprzęt towarzyszący, masywny pakiet logistyczny i amunicyjny. Tak, aby w ciągu 10-15 lat zastąpić zarówno wszystkie T-72, jak i PT-91 Twardy.
Owszem zakup taki trwałby dłużej i byłby nawet i trzy razy droższy, jednak w jego wyniku rozwiązano by całkowicie problem czołgów w Wojsku Polskim. Warto podkreślić, że umowa ta nie jest finansowana z budżetu Ministerstwa Obrony Narodowej, lecz na mocy specjalnej ustawy, którą przegłosował Sejm i Senat, a podpisał prezydent. Ostatnie wydarzenia pokazują nam dobitnie, że finansowanie, jest wyłącznie kwestią woli politycznej.
Po prostu, zamiast zrobić coś raz, ale porządnie, po raz kolejny za ciężkie miliardy złotych rozwiązano doraźną potrzebę, tworząc przy tym kolejny powód dla bólu głowy logistyków. Przemysł nic nie uzyskał. Politycznie też niewiele zyskaliśmy.
Przynajmniej część naszych czołgistów będzie jeździć jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym, czołgiem świata. Przynajmniej, w sposób niepozostawiający nic do życzenia, zadbano o proces szkolenia załóg. Jak na standardy polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej, wydaje się, że to i tak jest sukces.