Historia chrześcijaństwa w Chinach to z jednej strony symbioza z kulturą konfucjańską i szerokie wpływy na dworze cesarskim. Z drugiej to krwawy okres prześladowań, które odcisnęły silne piętno na jego strukturze. Te najsilniejsze nastąpiły pod rządami komunistów.
Najstarsze ślady chrześcijańskich misji w Chinach datowane są już na III w. n.e., a pierwsze budownictwo klasztorne miało się pojawić w tym rejonie około VII w. n.e. Papiestwo zainteresowało się tym krajem natomiast dopiero w XIII w. W kolejnym stuleciu udało się zbudować kościół w Pekinie i ochrzcić kilka tysięcy osób. Pierwszymi misjami kierowali franciszkanie, ale to nie im udało się osiągnąć największe sukcesy i wkupić w cesarskie łaski. Przełomem okazało się przybycie do Chin Matteo Ricciego. Włoski jezuita przebywał w Chinach w latach 1582–1610 i przyjął nawet imię Lì Mădòu.

Matteo Ricci
Wyróżniał się na tle dotychczas przyjeżdżających misjonarzy, ponieważ perfekcyjnie opanował język chiński. Co więcej, był przekonany o nierozerwalnej więzi chińskiej kultury z filozofią konfucjańską. Uznał, że aby chrześcijaństwo przyjęło się w Chinach, musi zostać zaadaptowane do tamtejszych realiów. Musi nastąpić inkulturacja. Polityka, która w tamtym momencie została ukształtowana, często wybrzmiewała w wypowiedziach Głów Kościoła w XX w. Jezuici dzięki Ricciemu otrzymali wręcz monopol na służbę misyjną w Chinach. Ich wpływy próbowali ograniczyć franciszkanie i benedyktyni, który traktowali inkulturację, jak skażenie doktryny katolickiej.
Na początku XVIII w. papiestwo nawet wysłało w związku z tym poselstwo do Pekinu. Wysłannik papieża Klemensa XI nic nie wskórał, a jego encyklika skrytykowała działalność misyjną jezuitów. Cesarz, ufający wyłącznie im, zakazał jakiejkolwiek działalności misyjnej innym zakonom i kazał im opuścić kraj. W 1724 r. następny władca Chin, Yung Czeng, zakazał jakiejkolwiek działalności Kościoła w Chinach. Ponowny rozwój misyjny nastąpił dopiero pod koniec XIX w., co wymusiły kraje europejskie w obrębie swoich stref wpływów w Chinach.
W XIX w. chrześcijaństwo chińskie, mimo protektoratu mocarstw kolonialnych, borykało się z dwoma istotnymi problemami. Jednym z nich było powstanie tajpingów (1851-1864), na czele którego stanął Hong Xiuquan. Ten przywódca powstania ludowego przeciwko dynastii Qing ogłosił się młodszym bratem Jezusa i bezpardonowo próbował wywrócić do góry nogami chrześcijańską teologię. Powstanie ostatecznie stłumiono, a misjonarze potępili Honga, uznając go za heretyka. Drugim wydarzeniem było powstanie bokserów (1899-1901), skierowane przeciwko europejskim mocarstwom i ich wpływom, w tym kościołom katolickiemu i protestanckiemu. Powstańcy sprzeciwiali się skrajnemu prozelityzmowi (w skrócie nawracanie na siłę), który był bezwzględnie stosowany przez chrześcijańskich misjonarzy.
Tereny objęte powstaniem tajpingów (kolor brązowy)
Nowa szansa dla chrześcijaństwa pojawiła się wraz z upadkiem cesarstwa w 1911 r. Rozbite i osłabione Chiny, nie miały środków na szeroko rozumiane szkolnictwo czy pomoc socjalną. Pustkę tę wypełniły prędko szkoły, college oraz uczelnie, zakładane przez misjonarzy z zagranicy. Powstawały również liczne sierocińce i domy pomocy. Kościół mógł nawet organizować własne synody. Co ciekawe, sam przyszły przywódca Koumintangu, Czang Kaj-szek, przyjął chrzest (protestancki z rąk metodystów), a w stworzonym przez niego Ruchu Nowego Życia odwoływał się nie tylko do wartości konfucjańskich, ale również chrześcijańskich. Mimo zawieruchy II wojny światowej, tamtejsze instytucje kościelne spoglądały optymistycznie w przyszłość. Podobnego zdania był sam Watykan. Do czasu, gdy na scenę polityczną wkroczyli komuniści, którzy pokonali Czang Kaj-szeka.
1 IX 1949 r. otworzył się nowy rozdział w historii państwa chińskiego. Tego dnia proklamowano utworzenie Chińskiej Republiki Ludowej (ChRL). Jak na ironię losu, w ten sam dzień wypada wspomnienie św. Teresy z Lisieux – patronki misji katolickich na całym świecie. Nowa, komunistyczna władza pragnęła od początku ułożyć życie swoich obywateli oraz rozprawić się z tymi siłami reakcyjnymi, które mogłyby pokrzyżować jej plany.
Jednym z filarów przemian była walka z obcymi wpływami, mającymi niewiele wspólnego z „chińskością”. Zaliczało się do nich m.in. chrześcijaństwo. Walkę z nim zaplanowano na trzy fazy: wyrzucenie z Chin zagranicznych misjonarzy, utworzenie własnego Kościoła Narodowego, zależnego wyłącznie od władzy komunistycznej oraz wyeliminowanie z życia publicznego ludzi sprzeciwiających się współpracy z programem rządu. Te restrykcje miały objąć nie tylko Kościół katolicki, ale również protestancki. Równie skwapliwie podjęto się kontroli ich finansów, czy zamknięcia obiektów kierowanych przez duchownych, takich, jak szkoły, żłobki i sierocińce. Pozbywano się także duchownych i sióstr zakonnych, aresztując lub zmuszając je do opuszczenia kraju. Władzom komunistycznym zależało również na tym, by Watykan w żaden sposób nie miał wpływu na chińskich katolików.
W 1951 r. powołano Biuro ds. Religii. Nowa instytucja miała być jedynym organem, do którego zwracać się mieli duchowni i kapłani w sprawie działalności kościelnej. Chodziło przede wszystkim o zerwanie kontaktu instytucji religijnych z zagranicą. Nie trzeba było czekać długo na reakcję Watykanu. W tym samym roku wydała ona jednoznaczne stanowisko, że każda konsekracja biskupia bez aprobaty papieskiej będzie nieważna. Ówczesny papież Pius XII opublikował encyklikę Evangelii praecones. Poruszył w niej kwestie związane z problemami w relacji na linii państwo-Kościół. Wprost odniósł się do sytuacji chińskich chrześcijan, prześladowanych i ciemiężonych przez nowe władze, zaraz po wojnie. Władze ludowe uznały, że za pośrednictwem encykliki Watykan chce ingerować w wewnętrzne sprawy Chin.
Pekin osadził nuncjusza Antonio Riberiego w areszcie domowym, po czym wydalił go z kraju. Po tym fakcie Stolica Apostolska przeniosła siedzibę nuncjatury z Pekinu do Tajpej. Watykan jako jedyny kraj w Europie utrzymywał wtedy stosunki dyplomatyczne z Tajwanem. Do dzisiaj zresztą uznaje ten kraj, a bilateralne relacje przebiegały i przebiegają bezproblemowo, również w kwestiach organizacji miejscowego Kościoła.
W 1952 r. Pius XII nie zrażony decyzjami ChRL opublikował list apostolski Cupimus imprimis. Na jego łamach porównał sytuację chrześcijan w Chinach do tej, w której znaleźli się pierwsi chrześcijanie w obliczu helleńskich władz rzymskich. Wyraził także zmartwienie faktem, że Pekin pretenduje do sprawowania jurysdykcji nad Kościołem nie tylko od strony prawnej, ale też majątkowej. Rząd chiński ponownie poczuł się urażony i w odpowiedzi wzmocnił prześladowanie chrześcijan. Watykan nie zapominał jednak o swoich wiernych. W 1954 r. ukazała się encyklika Ad Sinarum gentem.

Papież Pius XII
Papież odniósł się do swojego listu z 1952 r. i stwierdził, że sytuacja chrześcijan z roku na rok jest coraz gorsza. Natomiast istotniejszy wydaje się inny fragment tekstu. Fragment, w którym Pius XII wprost stwierdza, że chińscy chrześcijanie to dobrzy i lojalni obywatele, którzy w żaden sposób nie chcą zaszkodzić władzy świeckiej. Apeluje również o pełnienie posługi misyjnej w duchu miejscowej kultury, nie zgadzając się co prawda na interpretację Pisma Świętego według wykładni komunistycznej, dodatkowo zapewnia jednak władze Chińskiej Republiki Ludowej, iż zagraniczne finansowanie Kościoła nie ma charakteru politycznego, a wykorzystywane jest jedynie w posłudze kapłańskiej. Niestety każdy kolejny głos z Watykanu powodował zaostrzenie prześladowań. Watykan wypowiedział się o sytuacji w Chinach? To znaczy, że chce ingerować w ich suwerenność. Ot, logika Pekinu.
W 1955 r. w więzieniach mogło się znajdować około 15 tys. katolików. Wielu misjonarzy zbiegło na Filipiny i na Tajwan, gdzie mogli bez problemu pełnić posługę z nikłą nadzieją, że kiedyś wrócą na kontynent. Rok później Biuro ds. Religii zaprosiło do rozmów 36 duchownych, w tym 4 biskupów. Nic jednak z z nich nie wynikło, a władze chińskie zastosowały kolejne represje.
W 1957 r. w Pekinie spotkali się przedstawiciele wszystkich diecezji katolickich, celem założenia Patriotycznego Stowarzyszenia Katolików Chińskich w Chinach. W lipcu tego roku, z inspiracji władz komunistycznych, zebrał się I Patriotyczny Kongres Katolików. Potępiono otwarcie ingerencje Watykanu w sprawy chińskich chrześcijan. Deklaracja ta była tylko preludium tego, co nastąpiło później. Stowarzyszenie Katolików zdecydowało się wybrać biskupów bez zgody papieża. Dlaczego? Większość dotychczasowych biskupów nie uznała nowych decyzji władz, więc została aresztowana. Ci, których nie spotkał ten los wyjechali z kraju albo przeszli do tzw. Kościoła Podziemnego.
Wiele diecezji pozostało nieobsadzonych, w związku z tym z pominięciem Watykanu, wybrano nowych duchownych, zgadzających się z polityką rządu. Tą nielegalną drogą w latach 1957-1960 powołano 51 biskupów. Tylko 36 zaakceptowano do konsekracji episkopalnej. Niestety Jan XXIII, w przeciwieństwie do Piusa XII, nie poświęcał aż tyle uwagi kwestii chińskiej. Być może z uwagi na priorytety swojego pontyfikatu, jak np. organizacja II Soboru Watykańskiego. Niestety, dla Kościoła miały nastać jeszcze mroczniejsze czasy.
Rewolucja kulturalna, która wybuchła w 1966 r., a zakończyła się w 1976 r., odcisnęła mocne piętno na całych Chinach. Nastąpił koniec jakiejkolwiek działalności religijnej, własność kościelna została całkowicie skonfiskowana, a kościoły zamienione w fabryki lub magazyny. Chrześcijan bito i zmuszano do wyrzeczenia się wiary. Pod wpływem presji niektórzy biskupi i księża zawierali związki małżeńskie z siostrami zakonnymi. Wiele jednak tych małżeństw zawarto tylko formalnie, w celu wypełnienia zarządzeń państwowych. Na okres tych wydarzeń przypada pontyfikat Pawła VI, który w swoich pismach nie nawiązywał do sytuacji w Chinach, jednak odniósł się do niej w trakcie swojej pielgrzymki do Hong Kongu w 1970 r. Należy wspomnieć, że ówczesny papież w 1965 r. nawoływał Organizację Narodów Zjednoczonych, by przyjąć Chińską Republikę Ludową w poczet jej członków. Rezultat apelu okazał się taki sam, jak w przypadku działań jego poprzedników. Żaden. Prześladowania trwały dalej. Watykan mógł im się tylko przyglądać.

Posąg Chrystusa niszczony w trakcie rewolucji kulturalnej
Dopiero po zakończeniu rewolucji kulturalnej w 1976 r. księża, siostry zakonne i katolicy świeccy zostali zwolnieni z więzień (oczywiście nie wszyscy) i mogli rozpocząć na nowo działalność duszpasterską. Formalna działalność publiczna Kościoła została podjęta jednak dopiero w 1981 r., gdy rząd chiński zgodził się na otwarcie dwóch kościołów w Pekinie, jednego dla protestanckich, a drugiego dla katolickich dyplomatów. Zbiegło się to z pielgrzymką Jana Pawła II na Filipiny, podczas której przekonywał on do wymazania z pamięci przeszłości i podkreślał patriotyzm chińskich katolików. Tym razem władze chińskie zaskoczyły wszystkich. Pekin postanowił zaprosić prominentów katolickich do odwiedzenia ich kraju. Znaleźli się wśród nich kard. Sina z Manili, bp. Hu z Hongkongu, oraz matka Teresa z Kalkuty.
Konstytucja chińska z roku 1982 teoretycznie przyznała prawo wszystkich Chińczyków do wolności religijnej, uznając legalną działalność pięciu religii – buddyzmu, daoizmu, islamu, protestantyzmu i katolicyzmu. Art. 36 konstytucji gwarantował wolność wyznania. Jak możemy się jednak domyślać, de iure i de facto to dwie różne rzeczy. Zezwolenie na działalność nie objęło Kościołów podziemnych wyznania katolickiego oraz prawosławnego, a wszelka działalność religijna pozostawała i nadal pozostaje pod ścisłą kontrolą Biura ds. Religii. Jeśli Kościół podporządkowuje się kontroli państwa, istnieje zawsze ryzyko zagrożenia połączone z utratą integralności wiary i autentyzmu życia religijnego. Sytuacja ta oznaczała także odłączenie się od papieża, na co Kościół katolicki nie może wyrazić zgody, ponieważ funkcjonuje jako jedno, połączone hierarchicznie ciało, niezależne od żadnego rządu w żadnym państwie. Dlatego właśnie Watykan tak mocno starał się, by te relacje z istniejącymi w Chinach wspólnotami podtrzymać.
W 1991 r. komunistyczny rząd chiński ustanowił prawo, na podstawie którego każde miejsce kultu ma być uwzględnione w rejestrze państwowym. W 2002 r., z kolei w drodze wyjątku pozwolił na większą liczbę zarejestrowanych wspólnot chrześcijańskich. U początków XXI w. było oficjalnie 17 tys. istniejących kościołów katolickich i protestanckich. Jak na tak duży kraj sieć misyjna była niewielka. Mimo wszystko sytuacja poszczególnych wyznań nie wróciła już do najmroczniejszych czasów z okresu rewolucji kulturalnej.

Kościół św. Józefa w Pekinie. Otwarty ponownie w latach 80. XX wieku i odrestaurowany w 2000 r.
Przez całe lata 90. XX w. i wszystkie kolejne aż do końca pontyfikatu wspomniany już Jan Paweł II czynił usilne starania o nawiązanie stosunków dyplomatycznych z Chińską Republiką Ludową. Za każdym razem podkreślał kazus dobrego obywatela- chrześcijanina i powoływał się na jezuitę Matteo Ricciego, wciąż kojarzącego się pozytywnie w świadomości Państwa Środka. Niestety bez skutku. Natomiast należy podkreślić jeden krok naszego rodaka, który być może chciał zagrać na nosie chińskim władzom. 1 X 2000 r. kanonizował on w Rzymie 120 chińskich męczenników, dokładnie w pięćdziesiątą pierwszą rocznicę powołania Chińskiej Republiki Ludowej. Przypadek?
Kolejny z Ojców Świętych, Benedykt XVI, pierwsze kroki w kierunku dialogu z Pekinem podjął już w 2007 r. Papież w swoim Liście do Kościoła Katolickiego w Chinach określił pojednanie jako główny cel, do którego należy dążyć. Poruszył kwestię konsekracji biskupich oraz ponownie, jak wszyscy poprzednicy, przypomniał wierność chińskich chrześcijan względem władz świeckich. Warto podkreślić, że wszystkie głowy Kościoła umiały wyczuć charakter społeczny obywateli Chin i tak sformułować przekaz swych pism, by w żaden sposób nie wskazywał on na ingerencję w wewnętrzne sprawy ChRL, o co wielokrotnie Pekin oskarżał Watykan. Przełom miał jednak nastąpić wraz z objęciem piotrowego tronu przez Franciszka I.
Jeden komentarz