„A tam to się tylko tłuką, taka ich natura”. W tę wypowiedź można wstawić wiele miejsc. Tereny byłej Jugosławii, Kongo, Afganistan. Kaukaz? Tak. Lubimy w ten sposób usprawiedliwiać wojny, czystki etniczne czy też deportacje ludności. Często określamy tego dobrego i złego. Polska opinia publiczna, o dziwo, szybko zareagowała na rosnącą eskalację konfliktu, o Górski Karabach w 2020 r.
Początkowo nie było wiadomo, kto właściwie był prowodyrem konfliktu o Górski Karabach. Po paru dniach okazało się, że agresorem był Azerbejdżan. Ormianie zostali zaatakowani przez Azerów na terenie Górskiego Karabachu. A gdzie to w ogóle jest? Na Kaukazie. Ok. Kim są właściwie Ci Ormianie? Chrześcijanami. A Azerowie? Muzułmanami. Dobrze. To już wiemy, z kim mamy sympatyzować. Mieliście takie wrażenie? Nagle cały Internet zalało szerokie poparcie dla Armenii oraz Ormian. Ludzie dali się temu pochłonąć. Zdjęcia profilowe z nakładkami w postaci flagi Armenii, filmiki z pomordowanymi żołnierzami karabaskimi, które wywołały smutek, ale i filmiki ze zniszczonym sprzętem azerskim, co odbierano z entuzjazmem.
Początkowo też się dałem ponieść tej euforii. Oto biedny, mały naród został zaatakowany przez potomków ludzi, którzy wymordowali tych jego przodków ponad 100 lat temu. Czy jednak dociekaliśmy, dlaczego w ogóle ta wojna ponownie wybuchła? Skąd w ogóle wziął się Górski Karabach? Czemu Azerbejdżan zaatakował ten rejon? Nic nie jest czarno-białe. W przeszłości, a dokładnie 32 lata temu na Kaukazie znowu zaczęło wrzeć. Azerowie zaczęli wtedy wypędzać i mordować ormiańską ludność cywilną. A Ormianie? Robili dokładnie to samo Azerom. Niniejszy tekst ukaże, że Ormianie w swojej historii również byli oprawcami, a Azerowie ofiarami. Obie strony mają krew na rękach. Wojna z lat 1988 –-1994 jest ogromną raną dla obu państw, które stawiały swoje pierwsze kroki ku drodze do niepodległości.
Ich historia to ponad 2 tys. lat bezustannych konfliktów z kolejnymi najeźdźcami. Hajastạn – bo tak nazywają swoją ojczyznę Ormianie –był atakowany przez Irańczyków, Greków, Rzymian, Arabów, Mongołów, Turków, Rosjan oraz wiele innych grup etnicznych i narodowych. Mimo to przetrwał. Ten najstarszy kraj chrześcijański pozostał przy swojej wierze, zachował także własną tożsamość. Wynika to, przede wszystkim, z hermetyczności tej społeczności. Poczucia, że jesteśmy „my” i „oni”. Przełomem dla jego dziejów było ludobójstwo dokonane w latach 1915 –1917 przez władze Imperium Osmańskiego. Liczba jego ofiar jest sporna. Oscyluje ona między 300 tys., a 1.5 mln. Ta tragedia jednak tylko wzmocniła tożsamość Ormian. W dużym uproszczeniu doszli do wniosku: „musimy być silni, musimy trzymać się razem, inaczej te wydarzenia się powtórzą”. Wytworzyła się między nimi pewna mistyczna więź, zarówno na miejscu, na Kaukazie, jak i za granicą. Wielu Ormian opuściło swoje dawne domy i zbudowało silną, aktywną po dzień dzisiejszy diasporę w innych państwach.
Azerowie na terenie Kaukazu pojawili się o wiele później niż Ormianie. Naród ten to potomkowie ludów turkijskich, które przybyły na ten obszar w XI w. W przeciwieństwie do Ormian, przyjęli oni religię islamską. Wchodzili oni w skład wielu różnych organizmów państwowych, co obrazuje niestabilność tego obszaru: po państwie Turków Seldżuckich przyszło Imperium Mongolskie, następnie Imperium Timurydów państwo irańskie. Potem nastał czas panowania Carstwa Rosyjskiego. Azerowie, którzy pozostali na terenie Iranu, zintegrowali się z miejscowym społeczeństwem. Mniej szczęścia mieli ci, którymi od tej pory miał rządzić car z Petersburga. Azerowie nie mieli wtedy jeszcze wykształconej świadomości narodowej. Carska administracja posługiwała się w odniesieniu do nich pojęciami Tatarzy Zakaukascy lub Tatarzy Azerbejdżańscy. Azerskie elity deklarowały narodowość perską. Tendencja do deklarowania się, jako Azerowie zaczęła się w ostatniej dekadzie XIX w.. Rewolucja roku 1905 przyśpieszyła ten proces.
Po 1918 r., w momencie załamania się rosyjskiego aparatu państwowego, oba narody szukały miejsca dla siebie. 22 IV 1918 r. utworzono Zakaukaską Demokratyczną Republikę Federacyjną. Na czele tego państwa stanął – co zasługuje na uwagę – Gruzin, Nikoloz Czcheidze. Zgoda nie trwała jednak długo. 26 V 1918 r . Gruzini ogłosili własne państwo, a dwa dni później te same kroki podjęli Ormianie oraz Azerowie. Ostatecznie wszystkie trzy państwa rzuciły się sobie do gardeł, a mediatorem między nimi stał się rząd w Londynie. Brytyjczycy nie chcieli jednak pozostać na tym obszarze zbyt długo i na wiosnę 1919 r. wycofali się. Wcześniej rozstrzygnęli spór pomiędzy Ormianami i Azerami, walczącymi między sobą o Górski Karabach (orm. Arcach). Brytyjczycy uznali, że teren należy się Azerom, mimo, że zamieszkiwali go w większym stopniu Ormianie. Jakby na pocieszenie, na konferencji paryjskiej w 1920 r. uznano autonomiczny charakter tego terytorium, aby miejscowi Ormianie mogli pielęgnować swoją kulturę.
Ostateczne wycofanie się wojsk brytyjskich przyśpieszyło upadek kaukaskich państw. Młoda republika azerska nie uzyskała aprobaty międzynarodowej i została zajęta przez siły bolszewickie w kwietniu 1920 r. Ormianie nie mieli dużo więcej szczęścia. Jedynie tyle, by nie znaleźć się w obrębie państwa tureckiego, swych niedawnych oprawców. Rosjanie wrócili po swoje jeszcze do niedawna ziemie i pod koniec 1920 r. przyłączyli Armenię do nowego, komunistycznego bytu. Od 30 XII 1922 r. na Kaukazie Południowym istniały trzy Socjalistyczne Republiki Radzieckie: Gruzińska, Armeńska i Azerbejdżańska. Władze sowieckie musiały rozstrzygnąć, której republice przypadnie Górski Karabach.
Ani Azerowie, ani Ormianie nie uzyskali niepodległego państwa. Mieli aspiracje terytorialne, które szybko zgasły w konfrontacji z silniejszymi sąsiadami. Wszelkie korzyści można było osiągnąć jedynie za pośrednictwem dialogu z Moskwą. Konflikt dotyczył dwóch rejonów: Nachiczewanu oraz Górskiego Karabachu. Co ciekawe, Sowieci nie zajęli innego stanowiska, niż Brytyjczycy parę lat wcześniej. Uznali, że Górski Karabach zostanie włączony w obręb Azerbejdżańskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, jako Nagorno-Karabachski Obwód Autonomiczny. A Nachiczewan? Stanie się Nachiczewańską Autonomiczną Socjalistyczną Republiką Radziecką w obrębie tej Azerskiej. Proste? Proste. O ile na terenie Nachiczewanu Ormianie stanowili niecałe 20% miejscowej ludności w stosunku do 80% Azerów, tak na terenie Górskiego Karabachu było ich prawie 90%, przy 10% społeczności azerskiej . Kiedy Związek Sowiecki zaczął się rozpadać dawne konflikty odżyły na nowo.
Od 1985 r. Moskwa była skoncentrowana na Pieriestrojce, czyli procesie mającym dokonać przekształceń ustrojowych w Związku Sowieckim zapoczątkowanym przez Michaiła Gorbaczowa. W całym państwie zaczęło wrzeć, a poszczególne republiki szukały swojego miejsca w nowej rzeczywistości. Niepokoje objęły również Kaukaz. Ormianie rozpoczęli działanie konspiracyjne. W 1987 r. powołali do życia Komitet „Karabach”. O co właściwie chodziło inicjatorom? Organizacja nie proponowała żadnych reform ustrojowych, społecznych czy gospodarczych. Miała jeden, jasno postawiony cel – Wielką Armenię. Wielką, czyli jaką?
Przyszła, niepodległa Armenia miała obejmować m.in. Górski Karabach, Nachiczewan, Gandżę i wschodnie terytoria Turcji. Państwo miało być jednolite etnicznie, bez jakichkolwiek mniejszości narodowych. Nie było w nim miejsca dla Azerów. Komitet doszedł do konkluzji, że zmiany demograficzne w Nachiczewanie i Górskim Karabachu są na korzyść Azerów. Liczba ludności ormiańskiej na terenie pierwszego obszaru stopniała do paru %, natomiast na terenie Arcachu spadła z prawie 90% do 75%, w stosunku do danych z lat 20. XX w. Walka o przyszłe ziemie miała mieć charakter konfrontacyjny. W związku z tym Komitet kładł podwaliny pod organizacje paramilitarne Górskiego Karabachu.
Istotne jest także wspomnienie kto był członkiem tej organizacji. Należał do niej Lewon Ter-Petrosjan (pierwszy prezydent Armenii), Wazgen Manukian (pierwszy premier Armenii), Babken Ararktsjan (pierwszy przewodniczący Zgromadzenia Narodowego, czyli jednoizbowego parlamentu Armenii), Aszot Manucharjan (pierwszy minister spraw wewnętrznych Armenii), Wano Sirategian (drugi w kolejności minister spraw wewnętrznych Armenii oraz prezydent Erywania w latach 1996-1998) czy Rafael Ghazarjan (przewodniczący parlamentarnej komisji ds. nauki i szkolnictwa wyższego),
Działalność Komitetu była nastawiona na konfrontacje, przede wszystkim z ludnością azerską. Organizowano wiele wieców nie tylko na terenie właściwej Armenii, ale również Karabachu. Ormiańska ludność Stepanakertu wyszła na ulice z hasłami, nawołującymi swoich azerskich sąsiadów do wyniesienia się z ich ziem. Muzułmanie obawiali się swoich chrześcijańskich sąsiadów. Wiedzieli, że nie mogą odpowiedzieć na takie postulaty agresją, bo po prostu było ich mniej. Postanowili demonstrować w sposób pokojowy. Niestety takie rozwiązanie nie przyniosło rezultatu i część Azerów opuściło swoje domostwa. Udali się w głąb Azerbejdżanu.
Ważny osobistościami pochodzącymi z Górskiego Karabachu, ale nie będącymi członkami wspomnianego komitetu są Serż Sarkisjan (w latach 1989-1993 stał na czele Komitetu Sił Samoobrony Górskiego Karabachu, m.in. minister obrony narodowej Górnego Karabachu i Armenii, późniejszy prezydent Armenii w latach 2008-2018) oraz Robert Koczarian (m.in. prezydent Górskiego Karabachu w latach 1994-1996, wielokrotny premier i prezydent Armenii w latach 1998-2008).
Pierwszy przelew krwi nie nastąpił jednak z rąk Ormian, a właśnie Azerów, w mieście Sumgait nieopodal Baku. Niewielka społeczność ormiańska cieszyła się tam względnym spokojem. Sytuacja zmieniła się wraz z coraz silniejszym napływem Azerów, którzy opuścili Górski Karabach. Była to iskra, która zaczęła rozpalać nastroje antyormiańskie. Zapowiadało się, że Azerowie sięgną tylko po środki pokojowe, ograniczając się wyłącznie do demonstracji. Niestety te od 26 II 1988 zaczęły przeradzać się w spontaniczne patrole, dokonujące samosądu na Bogu ducha winnych miejscowych Ormianach. Eskalacja nastąpiła po 15 tys. manifestacji, która odbyła się dzień później. Poszczególni uczestnicy zaczęli napadać na ormiańską własność. Polała się krew. Liczba ofiar do dzisiaj nie została wyjaśniona i oscyluje pomiędzy 32 osobami (oficjalny raport), a ponad 100 (stanowisko ormiańskie).
Moskwa na początku nie reagowała, ale ostatecznie wysłała wojsko do stłumienia rozruchów. Sytuacja została opanowana na początku marca. Aresztowano ponad 400 osób. Wprowadzono godzinę policyjną. Kolejna eskalacja nastrojów dała o sobie znać w Górskim Karabachu, a dokładnie w Stepanakercie i Szuszi. Pierwsze miasto było stolicą tego regionu, w większości zamieszkaną przez Ormian. W Szuszi dominowali Azerowie. Dlaczego doszło tutaj do krwawych wydarzeń? Po wydarzeniach w mieści Sumgait, wszystko runęło jak domek z kart. Do Stepanakertu dotarli w marcu uchodźcy, którzy zbiegli z Sumgait. z obawy o swoje życie. Społeczność ormiańska była oburzona relacjami, przekazywani przez swoich rodaków. Latem doszło do niewielkich prowokacji. Ormianie w sposób „delikatny” dali znać swoim azerskim sąsiadom, by się stąd wynieśli. Jeszcze nie przechodzili do działań. Eskalacja nastąpiła w dniach 18–20 IX 1988 r. Ludność ormiańska zaczęła palić azerskie domy w Stepanakercie, a Azerowie zaczęli robić to samo Ormianom z Szuszi. Ponownie konflikty zostały stłumione przy pomocy wojsk sowieckich, 21 XI 1988 r. Tu również zastosowano środek zaradczy w postaci godziny policyjnej.
Doniesienia z Górskiego Karabachu dochodziły do kolejnych miejscowości na terenie Armenii i Azerbejdżanu. Coraz więcej uchodźców uciekało na tereny, gdzie liczebnie dominowali ich rodacy. A im więcej ludzi się przenosiło, tym więcej relacji osobistych docierało do szerszego kręgu odbiorców. Tym razem emocje znalazły swoje ujście w mieście Gandża, które według planów, pomimo przewagi ludności azerskiej miało znaleźć się w obrębie przyszłej Wielkiej Armenii. Znów zadziałał tu efekt domina. Azerowie ruszyli w kierunku ormiańskich domostw. Najpierw, jak w poprzednich wypadkach, doszło do agresji werbalnej. Chrześcijańskim sąsiadom kazano się wynosić. Władze sowieckie zareagowały szybciej niż w Sumgait, a miejscowy dowódca miał prosić Moskwę o zgodę na ewakuację ludności ormiańskiej.
Ostatecznie 23 X 1988 r. wprowadzono stan wojenny, aby wyprzedzić działania społeczności muzułmańskiej. Mimo to Azerowie starli się z siłami porządkowymi, a reakcja wojska w znacznym stopniu utrudniła uliczny samosąd na Ormianach, szukających schronienia u swoich azerskich przyjaciół lub ukrywali się w kościołach. Eskalacja nastąpiła 27 października. Według oficjalnych informacji, w czasie zamieszek miało zginąć 7 osób: 3 żołnierzy armii sowieckiej, 3 Azerów i 1 Ormianin. Nieoficjalne doniesienia, uzyskane przez działacza na rzecz praw człowieka w Związku Sowieckim, Andrieja Sacharowa, mówią o ponad 100 ofiarach i 200 rannych. Ostatecznie Gandżę opuściło 40 tys. Ormian. Kulminacją starć ulicznych był tumult poprzedzający Czarny Styczeń. W styczniu 1990 r. na ulicach Baku do głosu doszedł Ludowy Front Azerbejdżanu.
Początkowo organizacja była niewielką grupą, zrzeszającą intelektualistów i uczonych. Pod wpływem głośno komunikowanych roszczeń ormiańskich do Górskiego Karabachu, ruch zmienił charakter na masowy. Coraz popularniejsze stały się hasła nie tylko nacjonalistyczne, ale i religijne. Z czasem Ludowy Front Azerbejdżanu zaczął formować własne, paramilitarne oddziały, tak, jak czynił to Komitet Karabach. Przywódcy Frontu zarzucali bierność rodzimej, komunistycznej władzy. Chciał wziąć sprawy w swoje ręce i uchronić swoją ojczyznę przed stratami terytorialnymi. Z tego właśnie środowiska wywodził się Ajaz Mutallibow, pierwszy prezydent niepodległego Azerbejdżanu. Co ciekawe, Hejdar Alijew, ojciec obecnego prezydenta Ilhama Alijewa, nie współtworzył tego ruchu. Założył własną organizację – Partia Nowego Azerbejdżanu. Jej przeciwnikiem był prominentny polityk azerski, Isa Gambar, który reaktywował dawną partię sprzed okresu sowieckiego – Musawat. Kolejne partie rosły jak na drożdżach. Obóz polityczny w Azerbejdżanie nie był tak zjednoczony, jak u Ormian.
12 I 1990 r. podczas wiecu na placu Lenina, radykalni członkowie Ludowego Frontu Azerbejdżanu, wezwali ludność stolicy do obrony suwerenności Azerbejdżanu przed ormiańskimi zakusami. Pojawił się postulat deportowania wszystkich Ormian z terenu Azerbejdżanu. Po demonstracji, liczbę grupki spośród uczestników rozdzieliły się w celu zaatakowania swoich ormiańskich sąsiadów. Scenariusz był ten sam, co w Sumgait. Należy podkreślić, że Azerowie mieli dysponować adresami zamieszkania Ormian. Kwestią sporną pozostaje skąd uzyskali takie informacje. Na ulicach Baku zginęło kilkadziesiąt osób, kilkaset zostało rannych. Siły porządkowe nie reagowały. Mordy trwały do 19 stycznia, kiedy wkroczyła armia sowiecka, której głównym zadaniem było spacyfikowanie niepodległościowych dążeń Azerbejdżanu.
W trakcie tłumenia protestów, zginęło ponad 200 osób, a prawie 1000 zostało rannych. Dzień ten przeszedł do historii, jako Czarna Sobota. Ormianie postanowili się zemścić. Wojska armeńskie zaatakowały enklawy azerskie w marcu 1990 r., w prowincji Tawusz na terenie Armenii. Łupem ich padły takie przygraniczne miejscowości jak Barkhudarli, Sofulu i Jukhari Askipara. Następnie wojska dotarły do miejscowości Bağanis Ajrum, Gazakh i Sadarak w Azerbejdżanie właściwym. Największe straty odnotowano w miejscowości Bağanis Ajrum. Zniszczono ponad 20 domów W jednym z nich znaleziono zwęglone szczątki rodziny. Podobny atak powtórzył się 19 sierpnia tego roku. Tym razem Ormianie wsparli swoich żołnierzy ostrzałem artyleryjskim. W przypadku obu agresji, Azerowie nie zdołali pochwycić wrogich żołnierzy.
Pierwsza po niepodległość sięgnęła Armenia, która ogłosiła ją 23 VIII 1990 r. To dało chwilową przewagę Azerom, którzy wraz z Sowietami podjęli się udziału w tzw. Operacji Pierścień, na początku 1991 r. Miała ona na celu deportację ludności ormiańskiej z Górskiego Karabachu, w regionie Szahuman. Operacja ta zakończyła się fiaskiem i tylko wzmogła agresywne nastroje wśród Ormian. Azerbejdżan ogłosił niepodległość 30 VIII 1991 r. Tym samym oba państwa, będące niezależnymi bytami, podjęły się wojny na pełną skalę. Nieskrępowane centralnym ośrodkiem w Moskwie, który był zajęty własnymi problemami, wojna o Górskich Karabach weszła w swoją dojrzałą fazę pod koniec 1991 r. Rozpocząć się miała fizyczna realizacja głoszonych postulatów przez obie strony – Armenia dla Ormian i Azerbejdżan dla Azerów. Do tego momentu liczbę uchodźców można szacować nawet na 250 tys., choć liczby te są trudne do ustalenia, a obie strony podkreślają większą krzywdę własnych obywateli.
W X 1991 r. Azerbejdżan rozpoczął jedną z najistotniejszych operacji wojennych w tym konflikcie – rozpoczęła się blokada Stepanakertu. Azerowie nie mieli zamiaru szturmować stolicy Górskiego Karabachu, zdominowanej przez ludność ormiańską. Postanowili skupić się na bezustannym bombardowaniu miasta. Przeciwko miejscowym użyto m.in. wyrzutni rakiet BM-21 „Grad”. Pociski spadały wszędzie. Nie oszczędzano takich miejsc jak szpitale czy przedszkola. Stepanakert nie miał dostępu do podstawowych artykułów spożywczych, leków, bieżącej wody i innych mediów. Raport Human Rights Watch wprost stwierdza, że działania armii azerskiej miały na celu sterroryzowanie ludności cywilnej. Ostrzał artyleryjski był o tyle łatwy, że Stepanakert znajduje się na terenach nizinnych, więc prowadzony był z wyżej położonych obszarów, m.in. miasta Szuszi. Praktycznie każdy budynek w mieście był w jakiś sposób uszkodzony, a liczba ofiar sięgnęła prawie 200 osób. Mimo to niewielu Ormian opuściło miasto. Karabach był dla nich, jak dom.
Ormianie w tym czasie nie próżnowali. Ich armia obrała sobie za cel miasto Chodżały. Miasto to było istotne z punktu strategicznego, ponieważ znajdowało się tam jedyne lotnisko w regionie, używane przez armię azerską. Tamtejsza ludność azerska, na wieść o zbliżających się Ormianach postanowiła uciec w środku nocy. Cywilną kolumnę, zbliżającą się do granicy właściwego Azerbejdżanu miały ostrzelać wojska Górskiego Karabachu. Nie dość, że wojska ormiańskie zaatakowały wycofujących się cywili, to również dokonały artyleryjskiego ostrzału miasta. Tej nocy zginęło ponad 600 osób. W opinii Human Rights Watch była to, największa potwierdzona masakra na ludności cywilnej w tej wojnie. Co więcej, Ormianie przełamali oblężenie Stepanakertu w maju 1992 r., w wyniku zajęcia przez siły ormiańskie miasta Szuszi. Należy pamiętać, że Szuszi było miastem zamieszkiwanym w ogromnej przewadze przez Azerów. Co się z nimi stało?
W trakcie okupacji miało zostać zabitych prawie 200 cywili, a ponad 20 tys. osób musiało opuścić swoje domostwa. Zdobycie tego miasta jest wielkim, narodowym świętem w Armenii od 9 V 1993 r. Ormianie zdołali zatrzymać swoje domy w Stepanakercie, natomiast Azerowie opuścili swoje w Szuszi. W miejsce muzułmańskiej społeczności weszli ich chrześcijańscy sąsiedzi. Azerowie byli wstrząśnięci obydwoma wydarzeniami. Upadek Szuszi miał także skutki polityczne. Urząd złożył prezydent Azerbejdżanu, Jagub Mammadow. Na krótko zastąpił go wspomniany już Isa Gambar, ale zaraz po nim po władzę sięgnął Hejdar Alijev. Azerbejdżan pozostaje w rękach tej rodziny po dzień dzisiejszy.
W obliczu tych klęsk, Azerowie potrzebowali rewanżu, który dawałby nadzieje na dalsze powodzenie w walkach o Karabach. Taki cel postawiono przed operacją Goranboy zaplanowaną na połowę 1992 r. Miała ona okazać się największym powodzeniem militarnym Azerbejdżanu, który dążył do całkowitego wyparcia Ormian z terenu Górskiego Karabachu. Jak już wiemy, obie strony praktykowały z lubością wysiedlenia na szeroką skalę. 12 VI 1992 r. rozpoczęła się ofensywa. Azerowie przejęli rejony Tartar oraz Goranboy. Sporym sukcesem było zdobycie największego miasta spośród wymienionych regionów – Mardakert. Praktycznie prawie połowa Karabachu wpadła w ręce azerskie. Ludność ormiańska, zamieszkująca te obszary, w liczbie około 30 tys., uciekła do Stepanakertu. Ormianie byli w tak trudnym położeniu, że Komitet Sił Samoobrony Górskiego Karabachu, na czele którego stanął najpierw Robert Koczarian, a następnie Serż Sarkisjan, powołał pod broń mężczyzn w wieku 18–40 lat, a nawet kobiety po wstępnym przeszkoleniu. Azerowie nie osiągnęli swojego głównego celu – zajęcia całego obszaru. Pod koniec 1992 r. dochodziło jeszcze do mniejszych ofensyw ze strony Azerbejdżanu, ale bez większego powodzenia. Oba państwa w dużej mierze były skupione na poradzeniu sobie z kolejnymi falami uchodźców. Kolejne starcia o Karabach miały rozpocząć się wraz z początkiem 1993 r.
Tym razem pałeczkę pierwszeństwa w ofensywie przejęli Ormianie. Na przełomie marca i kwietnia siły karabaskie uderzyły na pozycje azerskie. Celowali w Karwaczar (zachodnio-północna część Górskiego Karabachu). Mieszkali tam przede wszystkim Azerowie i Kurdowie. 3 kwietnia miasto padło. Jak myślicie, co stało się z miejscową ludnością? Tak, zgadliście. 60 tys. ludzi musiało opuścić swoje domy.. O sytuacji wspomina organizacja, która pochyliła się wcześniej nad losem mieszkańców Stepanakertu – Human Rights Watch. Raport wprost stwierdza, że Ormianie zmusili mieszkańców miasta do exodusu. Ci, którzy nie zdołali uciec, zostali pojmani jako zakładnicy, a słuch po nich zaginął. Stawiających opór rozstrzeliwano. Doprowadziło to do kolejnego kryzysu politycznego w Azerbejdżanie. Tym samym Armenia i Górski Karabach mogły kontynuować swoją ofensywę, z opłakanymi skutkami dla ludności cywilnej. Rząd w Baku całkowicie stracił inicjatywę wojskową.
4 VII 1993 r. Ta data jest jedną z kluczowych tej analizy, bowiem wtedy właśnie zaczął się ostrzał ormiańskiej artylerii w kierunku miasta Ağdam. Na nic się zdały mediacje nowo formowanej Grupy Mińskiej (krajami przewodniczącymi są USA, Rosja i Francja) oraz Turcji, która miała rozstrzygnąć spór o Górski Karabach. Strona turecka wysłała nawet oddziały pod granice Armenii, ale Moskwa storpedowała zamiary Stambułu. Rosja nie mogła dopuścić do tego, by inne regionalne mocarstwo wzięło bezpośredni udział w wojnie. Sam Ağdam i jego okolice zamieszkiwało niegdyś około 150 tys ludzi., głównie Azerów. Ilu zostało? Zero. Ormanie wkraczając do opustoszałego miasta rozpoczęli tworzenie strefy buforowej pomiędzy Armenią a Azerbejdżanem. Najpierw wyszabrowano wszystko, co wartościowego znaleziono na terenie Ağdamu. Następnie wojska karabaskie przystąpiły do rozbiórki miejscowych budowli. Część cegieł została użyta do budowy muru, mającego powstrzymywać wojska azerskie, a pozostałe do odbudowy miast ormiańskich, m.in. Stepanakertu. Zachowały się w stanie nienaruszonym tylko dwa budynki, kościół Wankasar i meczet, zamieniony na spichlerz.
Do końca wojny nie odbywały się większe operacje militarne, jak to miało miejsce w poprzednich latach. Powoli obie strony wyczerpywały ostatki sił, próbując odbić poszczególne terytoria, tudzież je utrzymać. Strona ormiańska zaczęła intensywniej rekrutować mężczyzn do 45 roku życia do służby w armii, natomiast Azerowie wcielali w swoje szeregi młodzików mających po 16 lat. O ile w Erywaniu i Stepanakercie obozy polityczne były dosyć zjednoczone, to władza w Baku przechodziła z rąk do rąk. Jedna refleksja towarzyszyła obu stronom konfliktu. Trzeba powoli zasiąść do rozmów. 12 V 1994 r. roku pod nadzorem Moskwy Armenia, Górski Karabach i Azerbejdżan podpisały zawieszenie broni. Łamane co jakiś czas, ale jednak do niedawna wydające się trwałym. Rok 2020 pokazał jednak, że nic z tego.
W nocy z 9 na 10 listopada weszło w życie porozumienie pokojowe pomiędzy Armenią a Azerbejdżanem, z udziałem strony rosyjskiej. Na jego mocy Azerowie odzyskali większość terenów Górskiego Karabachu, które należały uprzednio do nieuznawanego Górskiego Karabachu. Centralna część tego nieuznawanego państwa, wraz ze stolicą, stała się strefą zmilitaryzowaną przez rosyjskie wojska. Wielu Ormian musiało opuścić swoje domy, tak jak to uczynili ich azerscy sąsiedzi w 1994. Władze Baku postanowiły odbudować m.in. miasto Ağdam.
Czy ktokolwiek odpowiedział za wydarzenia z czasów wojny? Nie. Wielu polityków z tego okresu doszło do wysokich stanowisk, zostało odznaczonych orderami, a część z nich doczekała się pochówku z honorami. Nie wydaje mi się jednak, aby właśnie moment osądzenia kogokolwiek był najważniejszy. Mam natomiast nadzieję, że kolejne pokolenia zrozumieją konieczność podjęcia ostatecznych rozmów, otwarcia się na nowy dialog i budowania wspólnoty opartej o pamięć ofiar. Tego właśnie potrzeba zwykłym ludziom. Wspólnego pielęgnowania dawnych wojennych ran i skupienia na budowaniu pokojowej koegzystencji na Kaukazie. Nie tego, by za kolejne 20–30 lat musieli ponownie opuścić swoje domy, tak jak ich dziadkowie, a potem rodzice. W tej wojnie nie było dobrych i złych. Byli kaci i ofiary, zamieniający się rolami gdy jedna ze stron miała przewagę nad drugą i w zależności od tego, w którym akcie tej „sztuki” zagrali. Oby w końcu Górski Karabach zaznał spokoju.