Arabska Wiosna wybuchła w 2011 roku. Jednak źródła tych wystąpień są znacznie starsze niż na pierwszy rzut oka może się wydawać.
Arabska Wiosna w takich państwach jak: Liban, Tunezja, Maroko i Irak doprowadziła do zamieszek. Libia i Syria wpadły w wir wojny domowej trwającej po dziś dzień. Prasa europejska i amerykańska szeroko komentowała te wydarzenia, koncentrując się na dążeniach ludzi do demokratyzacji i oporze wobec reżimu. Niestety geneza tych wydarzeń nie została poprawnie rozpoznana. Przedstawiono dyktatorów państw arabskich jako główne źródło problemów, natomiast całkowicie zignorowano wpływ zmian gospodarczych, które miały miejsce w ciągu ostatnich trzech dekad. Taka błędna opinia utrwaliła się w powszechnej świadomości na temat kontestacji arabskiej.
Protesty, które błyskawicznie rozlały się po całym MENA (Middle East, North Africa), spowodowane były przede wszystkim pogarszającą się sytuacją gospodarczą, choć do postulatów ekonomicznych bardzo szybko dołączyły żądania polityczne. Jednakże w większości państw problemy te narastały od 30 lat i Arabska Wiosna była tego zwieńczeniem. Zryw ten nie był odizolowany od reszty świata wydarzeniem, lecz częścią globalnych społecznych protestów – głoszone podczas niej żądania w większości pokrywały się z postulatami wystąpień z innych rejonów świata.
Zmiany polityczne i gospodarcze, które miały miejsce na Bliskim Wschodzie i w Maghrebie, są zagłębione w „teoriach modernizacji”, opisanych po II wojnie światowej. W latach 50. i 60. XX wieku za przykład skuteczności tych teorii podawano państwa jak: Wenezuela, Argentyna, Chile i Brazylia. Miały one udowadniać, że gdy podąża się w zgodzie z tą myślą, to będzie to prosta droga do dobrobytu. Za przykład skuteczności zawsze podawana była powojenna odbudowa Europy zgodnie z planem Marshalla. Jednak w telegraficznym skrócie, było to nic innego jak wprowadzenie w życie ekonomicznych reform Keynsa. Problem pojawił się w 1973 roku, gdy na świecie wybuchł kryzys naftowy. Spowodowany był on bezpośrednio przez wojnę Jom Kippur, kiedy to kraje OPEC zdecydowały się ukarać państwa wspierające Izrael i nałożyły na nie embargo. To doprowadziło do kryzysu światowego systemu walutowego; o tyle, o ile państwa rozwinięte poradziły sobie ze względu na ogromne rezerwy i zasoby ich gospodarek, to państwa rozwijające popadły w kryzysy. W rezultacie zaczęto kwestionować powszechnie akceptowaną teorię modernizacji. W latach 70. teoria ta wyewoluowała do koncepcji globalizacji. Zgodnie z nią system neoliberalny będzie istnieć, gdy wolny rynek weźmie odpowiedzialność za tworzenie dobrobytu na świecie. Upraszczając – wolny rynek i zamożność, a nie państwa, są skutecznymi środkami, które czynią świat „lepszym”. Ekonomiści i osoby, które na nowo zdefiniowały tę teorię, potrzebowali teraz narzędzi do wdrożenia swoich pomysłów. Międzynarodowe organizacje jak: ONZ, Bank Światowy i WTO, które zostały utworzone w celu wspierania nowo powstałych państw w duchu zachodnim, przekształcono do wspierania głównie wolnego rynku.
Konsensus waszyngtoński, sformalizowany w latach 80., był drogowskazem dla każdego państwa, które chciało się „zmodernizować” w poprawny sposób. Składał się on z dziesięciu punktów:
1. Dyscyplina podatkowa.
2. Zmiana kolejności priorytetów wydatków publicznych.
3. Reforma podatkowa.
4. Liberalizacja stóp procentowych.
5. Konkurencyjny kurs wymiany.
6. Liberalizacja handlu.
7. Liberalizacja wewnętrznych bezpośrednich inwestycji zagranicznych.
8. Prywatyzacja.
9. Deregulacja.
10. Prawa własności.
Polityka otwartych drzwi prezydenta Anwara as-Sadata (infitah) z 1974 r. zapoczątkowała falę liberalizacji gospodarki w regionie MENA (Bliski Wschód i Afryka Północna). Większość krajów arabskich zaczęła podążać ścieżką wyznaczoną przez Egipt. Nie było to nic dziwnego, gdyż przez ostanie 30 lat to Kair był niekwestionowanym liderem świata arabskiego i centrum kulturalnym. Dla instytucji międzynarodowych najważniejsze było wprowadzenie wolnego rynku i swobodnego przepływu kapitału, niezależnie od panujących reżimów w tych krajach. Iran do czasów obalenia szacha Mohammada Rezy Pahlawiego raczej był przedstawiany w pozytywnym świetle. Zachód nie zważał na to, że był to dyktator, który całą opozycję zlikwidował bądź uwięził, a znaczna część społeczeństwa żyła w nędzy. Liczyło się to, że na ulicach Teheranu chodziły „kobiety w bikini”, a nie to, że większość dochodów z ropy trafiała do British Petroleum. Był czas na reformę Iranu nie za pomocą innego reżimu, a w duchu reformistycznym, jednak to wiązało się z nacjonalizacją złóż ropy, na co nie chciały zgodzić się zachodnie koncerny. Dlatego, gdy cała opozycja była w więzieniach albo zastraszona, jedyną zorganizowaną siłą zostali Ajatollahowie. Natomiast przyczyny rewolucji islamskiej to zupełnie inny temat.
Kilka miesięcy przed wydarzeniami Arabskiej Wiosny MFW chwalił Egipt, Tunezję i Libię za ich reformy i dobrą kondycję gospodarki. Mimo że rozwarstwienie społeczne rosło w zatrważającym tempie. Pierwsze programy reform zostały wprowadzone w latach 80. i były sponsorowane przez Bank Światowy i MFW. Jednak reformy te często odbywały się kosztem znacznej części populacji. Na przykład w 1992 r. Egipt wprowadził „The New Tenancy Act”, który uwolnił handel gruntami. Prywatyzacja ziemi doprowadziła wielu małych właścicieli ziemskich do utraty majątków i skrajnego ubóstwa. Musieli emigrować do miast i często za granicę. Podobne działania miały miejsce w Tunezji, Maroku, Libii i innych krajach. Beneficjentem były tylko lokalne elity i globalne korporacje, które narzucały reformy przez organizacje światowe.
Mimo wzrostu słupków ekonomicznych i zapewnień, że wszystko idzie zgodnie z planem, społeczeństwa te błyskawicznie ubożały. Wzbudzało to opór społeczny i niepokoje, a w odpowiedzi na ten sprzeciw wprowadzano coraz to nowe obostrzenia prawne pozwalające na represje. Było to możliwe, ponieważ po 2001 r. nowe prawa argumentowano chęcią zapewnienia bezpieczeństwa i „walki z terroryzmem”. Jednak np. w Tunezji i Maroku zwiększone kompetencje służb mundurowych miały zastosowanie głównie w celu utrzymania panującego systemu. Lata 80. XX wieku oznaczały wdrożenie wolnego rynku w myśl konsensusu waszyngtońskiego, ale społeczeństwa z każdym rokiem stawały się coraz biedniejsze. Ubóstwo w regionie MENA (Bliski Wschód i Afryka Północna) wzrosło z 24,8% osób żyjących za 2 USD dziennie w 1990 r. do 29,9% w 1998 r., podczas gdy wzrost gospodarczy faktycznie zatrzymał się w latach 1985–2000. Warto dodać, że osoby, które zarabiały np. 2,5 USD dziennie, już nie wpisywały się do tej statystyki, lecz nie trudno sobie wyobrazić, że ich stan wcale nie był lepszy od tych, co zarabiali poniżej 2 USD. W 1998 r. w Egipcie oszacowano, że ponad 70% pracowników w sektorze prywatnym żyło w ubóstwie. Pomimo poprawy wyników makroekonomicznych po korektach strukturalnych, spadek parytetu rzeczywistej siły nabywczej przeciętnego obywatela MENA spadł z 21,3% do 13,9% w latach 1975–1998. Jeśliby przeanalizować zmiany gospodarki w krajach arabskich, to można dostrzec, że wprowadzane reformy w duchu neoliberalnym często były środkiem do zmniejszania swobód poprzez przemoc ekonomiczną. Oczywiście ten stan rzeczy nie został przemilczany. Na przełomie lat 70. i 80. doszło w wielu państwach do protestów i zamieszek. Te protesty „chlebowe” były wczesnym wyrazem niezadowolenia z niektórych pierwszych reform i środków oszczędnościowych spowodowanych kryzysem zadłużenia w regionie. Do zamieszek w miastach doszło m.in. w: Egipcie (1977), Maroku (1981,1984), Tunezji (1984), Algierii (1988) i Jordanii (1989). Działania, jakie miały miejsce w krajach MENA, stały się nową formą kolonializmu. Wąska grupa lokalnych elit, przy wsparciu światowych organizacji finansowych i dużego kapitału, realizowała politykę przypominającą tę powszechnie wdrażaną w czasach kolonialnych. Z tą różnicą, że prawdziwa władza była w rękach korporacji i niewielkiej grupy ludzi związanych z reżimem.
Kiedy w 2011 r. protesty błyskawicznie rozprzestrzeniły się na cały świat arabski, opór wobec reżimów był jedynie zwieńczeniem narastających problemów – jego przyczyną były reformy wprowadzone w latach 80. Zachodnie media koncentrowały się na ucisku reżimów, obwiniając je za wszystko, co było złe, mimo że to reformy były powodem, dla którego społeczeństwa popadły w biedę. Podobna sekwencja wydarzeń miała miejsce w Ameryce Łacińskiej. Chile jest tutaj szczególnie dobrym przykładem. Kraj ten wszedł na ścieżkę zmian gospodarczych po przejęciu władzy przez Augusto Pinocheta w 1973 r. Chilijski dyktator wprowadził pełną prywatyzację zgodnie z ekonomiczną „szkołą chicagowską”. W mediach Chile określano jako Szwajcarię Ameryki Łacińskiej. W latach 1973–1980 MFW wskazał, że dochód narodowy brutto wzrósł łącznie o ok. 35%, jednak w tym czasie wzrosło bezrobocie z 4,3 do 33%. Chociaż współczesne Chile wydaje się być krajem rozwiniętym, tak naprawdę reformy Augusto Pinocheta doprowadziły do podobnego kryzysu, jak Arabska Wiosna. Fala zawirowań społecznych wybuchła w październiku 2019 r. Chilijczycy, podobnie jak Arabowie, domagali się przede wszystkim reformy systemu gospodarczego, który został narzucony w latach dyktatury i od tego czasu pozostał prawie niezmieniony. Ważnym postulatem było m.in. wprowadzenie bardziej efektywnej polityki społecznej. Obecnie Chile ma radykalnie neoliberalny system gospodarczy, w którym sprywatyzowano wszystkie dziedziny gospodarki, włącznie z wodą. Różnica między garstką najbogatszych a resztą społeczeństwa jest ogromna i tym samym Chile od lat pozostaje jednym z najbardziej rozwarstwionych ekonomicznie krajów na świecie.
Innym przykładem dowodzącym, że Arabska Wiosna była częścią globalnego ruchu społecznego, a nie tylko wydarzeniem lokalnym, są protesty w Grecji. Miały one miejsce w 2011 r., w tym samym roku co Arabska Wiosna. Grecja silnie odczuła kryzys gospodarczy w 2008 r. Reformy zostały na niej wymuszone przez tzw. „Trojkę” – Komisję Europejską, Europejski Bank Centralny i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. W zamian za 280 mld EUR pomocy Grecja uzgodniła cięcia wydatków publicznych. Emerytury zostały drastycznie obniżone; inwestycje publiczne zostały zawieszone. Sytuację makroekonomiczną udało się znormalizować, jednak w skali mikro nie było to już tak oczywiste. Wiele małych przedsiębiorstw zbankrutowało i zostały przejęte przez duże międzynarodowe korporacje. Zwykły Grek zubożał, a wielu pozostało bezrobotnych. Po bliższym przyjrzeniu się widać, że Grecy protestowali z tych samych powodów, co Arabowie: bardzo wysokie bezrobocie, brak perspektyw i wyraźnie biedniejące społeczeństwo. Co ciekawe, podobne protesty miały miejsce (oczywiście na mniejszą skalę i ze znacznie mniejszą intensywnością) w Kanadzie i Anglii. Jednak państwa te są znacznie bogatsze i lepiej rozwinięte niż np. Tunezja, Syria i Libia, dlatego, gdy ich obywatele stają się biedniejsi, wciąż są w znacznie lepszej sytuacji ekonomicznej. W związku z tym poziom niepokojów społecznych nigdy nie osiągnął poziomu obserwowanego podczas Arabskiej Wiosny. Jednocześnie protesty „żółtych kamizelek” pokazują, że nawet w tak bogatych krajach jak Francja problem rozwarstwienia ekonomicznego pojawia się coraz częściej.
Przy rozważaniach o Arabskiej Wiośnie nie można zapomnieć o jeszcze jednym, ogromnie ważnym czynniku, jaki miał na nią wpływ – globalne ocieplenie. Okres kontestacji arabskiej poprzedziła wyjątkowo dotkliwa i długa susza w latach 2006–2010. Była ona gwoździem do trumny postępującej przez wiele lat niezrównoważonej polityki upraw rolnych. Drobni posiadacze rolni zostali wykupieni przez szereg większych graczy, którzy wprowadzili monokulturową gospodarkę rolną, gdzie często jedynym odbiorcą były molochy żywieniowe. To też doprowadziło do obniżenia wód gruntowych, co w połączeniu z brakiem opadów w latach 2006–2010, przeobraziło się w ogromny wzrost cen żywności, a to w efekcie do masowych protestów. Dynamika wydarzeń Arabskiej Wiosny niosła w sobie narastające frustracje i problemy, które ciągnęły się od lat 80., dlatego bardzo szybko z protestów o podłożu ekonomicznym przemieniły się w polityczną manifestację sprzeciwu.
Arabska Wiosna jest zagadnieniem na obszerne analizy naukowe i na pewno nie da się tego przedstawić w krótkim tekście. Co trzeba zapamiętać po lekturze, to to, że nie można sprowadzać zaistniałej sytuacji do prostego „my ludzie” vs „wy dyktatorzy”. Wokół państw arabskich owianych jest wiele nieprawdziwych mitów, które bardzo zakrzywiają obraz. (Pisałem o tym np. w tekście o demokratyzacji Iraku). W momencie, gdy obchodzimy 10. rocznicę wojny domowej w Syrii, która wciąż trwa, i na ten moment szacuje się, że pochłonęła 500 tysięcy ofiar, warto przynajmniej postarać się zrozumieć szerszy kontekst arabskiej wiosny.