O sytuacji społeczności LGBTQ+ w Republice Armenii opowiada Mamikon Howsapian, tamtejszy działacz na rzecz praw człowieka
Mamikon Howsepian – działacz na rzecz praw człowieka od 2002 r. i dyrektor ds. komunikacji w organizacji Pink Armenia. Absolwent Państwowego Uniwersytetu w Erywaniu oraz Tbiliskiego Uniwersytetu Państwowego. Laureat nagród Bob Hepple Equality Award (London 2017), Soul of Stonewall (Berlin 2017) i Changemaker (LA 2018) za wkład w walkę o prawa osób LGBTQ+.
MW: Skąd pomysł na założenie organizacji Pink Armenia? Wiemy, że powstała w 2007 r.
MH: Pomysł przyszedł, ponieważ w Armenii nie było żadnych organizacji, które zajmowałyby się ochroną praw człowieka w przypadku osób LGBTQ+. Brakowało także organizacji działających na polu edukacji seksualnej. Stwierdziliśmy, że dobrze będzie zacząć działać w tym kierunku. Na początku pracowaliśmy w Erywaniu i okolicach, jednocześnie próbując zrozumieć potrzeby osób LGBTQ+. Badaliśmy z jakimi problemami się mierzą i jak możemy rozwijać naszą strategię.
MW: Jaka jest różnica pomiędzy sytuacją osób LGBTQ+ w większych miastach, a tą w mniejszych miejscowościach?
MH: Sądzę, że w Armenii, podobnie jak w wielu innych państwach, większe miasta są bardziej progresywne. Mieszka w nich więcej ludzi, jest więcej turystów oraz więcej możliwości. Homofobia jest w Armenii dużym problemem, ale Erywań jest bezpieczniejszy niż inne miejscowości. W dużych miastach trudniej jest spotkać krewnych, lub ludzi, którzy mogą cię rozpoznać. Ludzie mogą być wolni. W mniejszych miastach wszyscy się znają, wszyscy są świadomi, co robią ich sąsiedzi.
MW: W Erywaniu nie widzieliśmy żadnych tęczowych flag. Natomiast można było spotkać wiele flag Arcachu (ormiańska nazwa na Górski Karabach – przyp. red.).
MH: Ludzie bywają atakowani nawet za małe symbole, takie jak tęczowy futerał na telefon, czy naszyjnik. Oczywiście to nie zdarza się każdego dnia. Niekiedy rozmawiam z turystami, którzy mówią „Armenia jest bezpiecznym miejsce, nikt nas nie zaatakował”. Odpowiadam im, „akceptują was, ponieważ jesteście obcokrajowcami”. Jeśli ktoś jest obcokrajowcem, to wszystko jest w porządku. Możesz być homoseksualistą i nikt nie zrobi ci krzywdy.
MW: Czy osoby LGBTQ+ mogą przyznawać się do swojej orientacji seksualnej w szkole lub pracy? Czy mogą mówić otwarcie na ten temat?
MH: Niestety nie. Widzimy, co dzieje się na przykład na uniwersytetach. Kiedy psychologowie czy socjologowie chcą napisać prace naukowe na temat orientacji czy seksualności, spotykają się z wieloma negatywnymi reakcjami ze strony swoich profesorów. Oczywiście w niektórych obszarach jest to możliwe. Na przykład ja pisałem pracę magisterską na Państwowym Uniwersytecie w Erywaniu, ale przy okazji brałem udział w międzynarodowym programie, który podejmował temat praw człowieka i demokratyzacji. Pisałem o zagadnieniach związanych z osobami LGBTQ+ i nikt nie sprawiał mi problemów. Byłem traktowany na równi z innymi. Mieliśmy w tym programie studentów z innych krajów, w tym z Polski. Natomiast jeśli na tej samej uczelni studiowałeś socjologię, to nie każdy profesor akceptował cię w taki sam sposób. W miejscach pracy sytuacja wygląda podobnie. Jest kilka miejsc, w których jest bezpiecznie. Kilku pracodawców współpracuje z nami. Kontaktują się w momencie gdy szukają nowych pracowników, ponieważ chcą mieć w swoich zespołach osoby LGBTQ+. Ale takich miejsc jest tylko kilka.
MW: Które partie polityczne chcą współpracować z waszą organizacją? Sprawdziliśmy, że na Twitterze jedyną partią, która was obserwuje, jest rządząca Umowa Społeczna (Civil Contract).
MH: Jeśli mam być szczery, to żadna. Kiedy partie są nowe, każda z nich jest bardzo liberalna. Mają lewicowe podejście. Na początku prowadziliśmy dialog z Umową Społeczną. Miało to miejsce po rewolucji w 2018 r. Byli bardzo otwarci. Ale po jakimś czasie zobaczyliśmy, że nic nie robią. Prowadzić dialog i mieć możliwość rozmowy z władzą to dobra rzecz, ale nic to nie zmieniło.
MW: Widzieliśmy demonstrację Narodowego Sojuszu Demokratycznego (National Democratic Pole). To partia prozachodnia, ale jednocześnie nacjonalistyczna. Należy do niej między innymi Żirair Sefilian, który walczył w Arcachu.
MH: Tak. I kolejny przykład. Może znacie Edmona Marukiana. Stoi na czele partii Jasna Armenia (Bright Armenia). Zajmowali swojego czasu kilka miejsc w parlamencie. Mieli parę bardzo liberalnych pomysłów. Zotali częścią Partii Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy (Alliance of Liberals and Democrats for Europe Party, ALDE). Kiedy zaakceptowano ich członkostwo, zapytano o ich poglądy wobec problemów osób LGBTQ+, a oni powiedzieli „znamy organizację Pink Armenia, wspieramy ją”. Jednocześnie jednak wygłaszali tak wiele homofobicznych komentarzy… nawet kiedy już dołączyli do ALDE. Taka jest rzeczywistość. Różnica pomiędzy tym, co mówią, a tym, co robią, jest duża. Nie widzimy ani jednego ugrupowania politycznego, które mogłoby cokolwiek zmienić.
MW: Jaka jest sytuacja prawna osób LGBTQ+ w Armenii? Jak karanie za przestępstwa z nienawiści działa w praktyce?
MH: W praktyce wolą karać za bycie homoseksualistą, niż za przestępstwa z nienawiści. Nie mamy żadnych przepisów dotyczących tej kwesti w naszym systemie prawnym. Jedyną dobrą rzeczą jest to, że w 2003 r. zdekryminalizowano homoseksualizm. I tyle. Dalej nie wolno nam na przykład oddawać krwi, bo oficjalnie nie mogą tego robić osoby LGBTQ+. Ale realnie, kto to sprawdza? Niedawno kodeks karny został zmieniony w obszarze przestępstw z nienawiści. Zostawia to pole do interpretacji dla sądu, który może zdecydować, czy aspekt orientacji seksualnej był istotny w danej sprawie, czy też nie. W kodeksie nie napisano wyraźnie czy te przestępstwa, w których rolę odgrywała orientacja seksualna ofiary, będą karane. Decyzję o tym, czy uwzględnić ten element, pozostawiono sądowi i śledczym. To bardzo subiektywna kwestia. Dlatego właśnie wciąż zmagamy się z systemem prawnym i sposobem rozwiązywania tego typu spraw, a policja zazwyczaj jest bardzo homofobiczna.
MW: Czy postaci LGBTQ+ pojawiają się w kulturze masowej, filmach lub serialach? Czy są artyści, którzy identyfikują się z tą grupą? Wiemy, że reżyser Siergiej Paradżanow spędził jakiś czas w więzieniu z powodu tego, że był homoseksualistą.
MH: Jeśli chodzi o Paradżanowa, to nie da się zaprzeczyć, że Związek Radziecki wykorzystał ten artykuł (artykuł 116 kodeksu karnego ustanowiony w 1936 r. – przyp. red.) i po prostu ukarał go za mówienie otwarcie o swojej orientacji. W jego sztuce widać, że był gejem. Ale w Armenii jest takie podejście, że jeśli coś lubimy, lub jesteśmy z czegoś dumni, to odrzucamy kwestię seksualności. Mamy pisarzy, którzy nigdy nie mówili o swojej orientacji, a kiedy ich rękopisy zostały znalezione przez innych pisarzy, okazało się, że były tam teksty homoerotyczne. Przykładem może tu być Yeghishe Charents. Jego wiersze są w podręcznikach szkolnych, ale jego homoerotyczne teksty są ukrywane.
Współcześnie artyści i poeci także ukrywają swój homoseksualizm. Oczywiście znamy ich. Część z nich to dobrzy ludzie, chcą mieć wpływ na wydarzenia. Ale część zachowuje się homofobicznie. To jest jak gra. Jeśli odrzucisz homoseksualizm, ludzie nie powiedzą, że jesteś gejem. Mamy jednego piosenkarza, który śmiał się z osób homoseksualnych, a później te same osoby znalazły nagranie, na którym bawi się w klubie go-go w USA z tancerzem tej samej płci. Zapytali go, czy chciałby, aby to nagranie zostało opublikowane. Odpowiedział „przepraszam, nie chciałem was zranić”. Właśnie dlatego nie ma znanych osób, które mówią otwarcie o swojej orientacji. Natomiast jeśli chodzi o filmy, to postaci LGBTQ+ w większości mają negatywne role, są przedstawiane jako osoby o paskudnym charakterze, albo takie, z których należy się śmiać.
MW: Jak odbiór osób LGBTQ+ zmienił się w ostatnich latach?
MH: Zdecydowanie są zmiany. Organizacje pracują. Ale trudno powiedzieć, jakie zmiany są dobre, a jakie złe, ponieważ zawsze są wzloty i upadki. Na niektórych etapach były dyskusje. I nawet te złe dyskusje coś wnoszą. Ludzie zaczynają rozmawiać, próbują dotrzeć do informacji i zaczynają nas rozumieć. Teraz jesteśmy na etapie, kiedy zrozumienie miesza się ze strachem. Ludzie boją się homoseksualizmu, ponieważ nie wiedzą nic na jego temat. Myślą, że mogą się nim zarazić, że może zniszczyć ich rodziny. Nie mają edukacji ani wiedzy na ten temat, a media w większości szerzą nienawiść. W mediach mówi się o homoseksualizmie kiedy chce się kogoś zaszantażować. Wtedy łączą tę osobę ze środowiskiem LGBTQ+.
Na przykład amerykańska spikerka Izby Reprezentantów Nancy Pelosi, która była w Armenii, mówi bardzo otwarcie o problemach osób LGBTQ+, więc niektóre media znalazły jej zdjęcie, na którym stoi na tle tęczowej flagi. W sytuacji kiedy rozpoczęły się starcia z Azerbejdżanem na granicy to wizyta Pelosi była bardzo pomocna. Ale w tym samym czasie, kiedy obywatele Armenii cieszyli się, ponieważ Nancy wygłosiła mowę, w której stwierdziła, że Stany Zjednoczone zawsze będą wspierać Armenię, te media mówiły „widzicie, ona nie przyjechała żeby pomóc, ona przyjechała promować małżeństwa jednopłciowe i homoseksualizm”. Tak to działa. Jeśli tylko dotkniesz kwestii LGBTQ+, wylewa się całe to bagno.
MW: Czy możliwa jest w tym momencie organizacja parady równości w Armenii?
MH: Nie. Tak naprawdę to nie jest nawet kwestia zgody rządu, a bardziej bezpieczeństwa. Jest dużo grup ekstremistycznych, które mają spore wpływy. Nie skłamię mówiąc, że mają nawet broń. To byłoby bardzo niebezpieczne dla naszego ruchu. Myślimy o tym wiele, ponieważ widzimy, że część osób chce coś takiego zorganizować. Ale musimy być ostrożni, ponieważ wiemy, że policja jest homofobiczna i nie zrobi wszystkiego, co w jej mocy, by nas ochronić. Ale też kilka ostatnich lat, wojna… to sprawia, że nawet my sami nie jesteśmy gotowi by coś takiego zaproponować. Wszyscy jesteśmy zestresowani. Wiemy, że czas dla osób LGBTQ+ nigdy nie jest dobry. Zawsze jest jakiś powód, by odsunąć nas na drugi plan. Z drugiej strony my też nie jesteśmy w nastroju na organizację czegoś radosnego i kolorowego.
MW: Jak wygląda akceptacja społeczna dla osób LGBTQ+ w poszczególnych grupach wiekowych? Czy jest różna?
MH: Tak, jest różna. Większość osób w wieku 18-25 lat wie jak znaleźć informacje oraz jak je czytać. Nie wszyscy, ale część. I te osoby nie są ekstremalnie homofobiczne. Mogą być ignorantami lub być tolerancyjne. Ale kiedy popatrzymy na osoby w kolejnych grupach wiekowych, homofobią się pojawia. Niektóre badania pokazują także, iż kobiety są bardziej tolerancyjne niż mężczyźni. Mężczyźni mają problem ze swoją męskością. Myślą „jeśli będę ich akceptował, to ludzie pomyślą, że sam jestem gejem”.
Wiecie, co jest problemem? Nastolatkowie są bardzo otwarci. Ale później chłopcy kończący 18 lat idą do armii. A armia zmienia ich życie. Armia wnosi mnóstwo negatywnych rzeczy. Uczy się w niej przemocy i jej wykorzystywania. A dyskryminacja jest również częścią tej kultury. Więc aby przetrwać dwa lata w armii, zaczynają być innymi ludźmi. Kiedy potem wracają do swojego życia, to używają tego samego podejścia by przetrwać w innym otoczeniu. Podobnie jest z kobietami. One nie idą do armii, ale niejako dopasowują się do społeczeństwa i przyjmują te negatywne lekcje. Niestety, armia jest czymś, czego państwo potrzebuje aby przetrwać, ale wiemy także jak negatywny wpływ ma militaryzacja, z całą tą przemocą, którą wnosi.
MW: Co sądzisz o pozycji Armenii w rankingu Rainbow Europe?
MH: Oczywistym jest to, że narzędzia, jakich używamy w naszej pracy, bazują głównie na regulacjach prawnych i polityce, jaką prowadzi państwo. Czasami może to być bardzo dalekie od praktyki. Na przykład Gruzja ma regulacje prawne i dzięki temu ma lepszą pozycję w rankingu. Natomiast jestem przekonany, że gdybyście porozmawiali z aktywistami, prawdopodobnie powiedzieliby wam to samo, co ja powiedziałem o Armenii. Takie samo patriarchalne podejście, taka sama przemoc, nienawiść, głównie w stosunku do transseksualnych kobiet, oraz homofobiczny Kościół. Wszystko wygląda tak samo. Tyle, że mają kilka przepisów, których mogą użyć. Sądzę, że miną lata, zanim je wykorzystają. Zmiany przyjdą powoli.
MW: Jak w praktyce wygląda praca twoja i twoich współpracowników?
MH: Większość obowiązków realizujemy w naszym biurze. Otrzymujemy konsultacje oraz wsparcie od profesjonalitów. Ludzie przychodzą do naszego biura i otrzymują od nas pomoc. Organizujemy także wiele eventów dla naszej społeczności. Żeby się uczyć, żeby się dzielić, żeby spotykać się z innymi osobami. Prowadzimy badania naukowe, także na poziomie międzynarodowym i w oparciu o nie wywieramy wpływ na politykę i oraz system. Próbujemy wprowadzić jakieś zmiany w państwie. Pracujemy też z rodzicami osób LGBTQ+ . Oni są kolejną częścią społeczności, która może mówić i wyrażać uczucia, opowiedzieć jak to jest być matką lub członkiem rodziny takiej osoby. To jest wrażliwa kwestia. Czasem ludzie nie akceptują kiedy osoba nieheteronormatywna mówi o sobie, ale kiedy opowiada matka, to coś innego… Tworzymy dla naszych ekspertów informatory, by wiedzieli, jak pracować z osobami LGBTQ+. Robimy kampanie, także cyfrowe, tworzymy ogłoszenia. Próbujemy patrzeć z różnych stron i działać na różnych polach.
MW: Jakie są główne wyzwania, z jakimi mierzycie się jako organizacja? Jakie są Wasze plany na kolejne lata?
MH: Wyzwania są takie same, jakie stoją przed Armenią. To wojna. Ona dotyka całe społeczeństwo. Nikt nie może skupić się na swojej dziedzinie, kiedy całe państwo nie jest bezpieczne. Nigdy nie wiemy, co wydarzy się jutro. Czasami nie wiemy, co powinniśmy, a czego nie powinniśmy robić. Rozumiemy, że nasza społeczność jest teraz bardziej wrażliwa i narażona niż kiedykolwiek. Obecnie skupiamy się na jej dobrostanie, tym czy ktoś potrzebuje jakiegokolwiek wsparcia. Mamy psychologów, pracowników społecznych, prawników. W przyszłości oczywiście chcemy mieć lepsze prawo, takie, które chroniłoby naszą społeczność przed przestępstwami. Robimy na tym polu bardzo dużo. Próbujemy także zmienić społeczny odbiór ludzkiej seksualności. Przez wojnę jest to trudniejsze. Ludzie są bardziej sfrustrowani, mają więcej agresji, więc trudno jest zmienić ich postawę wobec nas.
Z Mamikonem Howsepianem rozmawiali Kinga Kozera i Maciej Musiał