31 stycznia 2020 roku Minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak podpisał kontrakt na 32 samoloty F-35A dla Sił Powietrznych RP. Artykuł ten nie jest jednoznaczną opinią czy oceną zakupu tych maszyn, jest on próbą wyklarowania szumu informacyjnego i przedstawienia czytelnikowi pełnego obrazu. Bez politycznych gier, wzniosłych haseł czy zwykłych kłamstw. Pisząc ten tekst przyświecała mi wizja odczarowania pewnych pojęć i haseł, tak aby czytelnik mógł sam ocenić ten zakup. Swoją opinie wyraźnie oddzieliłem i zamieściłem na końcu tekstu.
Kontrakt
Jak informuje, o zakupie F-35A, mjr. Płatek:
Wartość umowy LOA obejmującej dostawę 32 samolotów F-35A z silnikami Pratt & Whitney F-135 oraz jednym silnikiem zapasowym, a także wraz z pakietem logistycznym i szkoleniowym wynosi 4,6 mld. USD. Po uwzględnieniu podatku VAT od wartości dostaw sprzętu wojskowego na terytorium RP wartość umowy wynosi, na dzień podpisania, 20,7 mld. złotych. Cena jednostkowa samolotu F-35A (wraz z silnikiem) wynosi 87,3 mln USD netto.
Całość umowy zostanie sfinansowana w latach 2020-2030 z środków budżetu Ministerstwa Obrony Narodowej.
Pozyskane samoloty będą należeć do blocku 4, czyli pierwszego dojrzałego wariantu, który ma się cechować brakiem wad okresu dziecięcego. Od obecnego wariantu (blocku 3F) różni się głównie oprogramowaniem oraz awioniką, jak i zwiększaną pojemnością wewnętrznych komór uzbrojenia – z dwóch na trzy rakiety na każdą z obu komór. Umowa zakłada również modernizacje samolotów pierwszych transz, do poziomu samolotów ostatnich transz. Należy pamiętać, że F-35A to konstrukcja bardzo młoda i wciąż rozwijana, dlatego istnieje uzasadnione ryzyko, że samoloty dostarczone w 2030 roku będą posiadały nowocześniejsze oprogramowanie niż te z 2024 roku.
Dodatkowo umowa zawiera:
- sprzęt do obsługi naziemnej samolotów oraz wyposażenie pilotów,
- naziemny system szkoleniowy przeznaczony do wyposażenia baz lotniczych, w tym Zintegrowane Centrum Szkoleniowe i 8 symulatorów misji (Full Mission Simulator),
- pełne wsparcie logistyczne samolotów oraz pozostałego sprzętu w ramach systemu Global Support Solution (GSS) do roku 2030,
- informatyczny system zarządzania eksploatacją samolotów F-35 (Autonomic Logistics Global Support System),
- przeszkolenie w USA 24 pilotów, w tym do poziomu instruktora i 90 osób personelu technicznego.
Niewątpliwe pozytywnie należy ocenić budowę Zintegrowanego Centrum Szkoleniowego, pozwoli ono dużo efektywniej szkolić pilotów w Polsce, jednocześnie znacznie obniżając koszty owego szkolenia. Niestety liczba wyszkolonych pilotów w USA stanowi połowę polskiego zapotrzebowania na pilotów F-35A, co może wynikać z chęci obniżenia kosztów umowy.
Co ciekawe, ambasada USA w Polsce już ogłosiła, że pierwsze 8 samolotów osiągnie wstępną gotowość operacyjną w 2028 roku. Jest to zaskakujące ogłoszenie szczególnie, że nie zostało wydane przez organ wojskowy, a dyplomatyczny.
Czym jest F-35A?
F-35 to rodzina trzech wielozadaniowych myśliwców 5. generacji. Polska zakupiła model A czyli samolot konwencjonalnego startu i lądowania, jest to maszyna o najlepszych osiągach z całej rodziny. Model B charakteryzuje się skróconym startem i pionowym lądowaniem i został zaprojektowany do operowania z lotniskowców z rampą startową lub okrętów desantowych. Ma on najmniejszy zasięg i osiągi ze wszystkich typów samolotów F-35. Ostatnim modelem jest C, który został zaprojektowany do operowania z amerykańskich lotniskowców.
Samolot ten należy do najnowocześniejszych na świecie i jest jednym z bardzo niewielu przedstawicieli 5. generacji. Generacja ta polega głównie na budowie samolotu zgodnie z założeniami zmniejszonej wykrywalności radarowej (Stealth). Ponadto maszyny te są wbudowane w architekturę sieci centrycznego pola walki, oznacza to, że mogą one automatycznie wskazywać cele innym samolotom, obronie przeciwlotniczej, artylerii, czy okrętowym systemom walki. Analogicznie sojusznicze systemy rozpoznania mogą bez przeszkód wskazywać cele i wspierać działania F-35.
Wbrew temu co mówi poseł Czarzasty maszyna ta nie należy do rodziny samolotów szturmowych. Jest to myśliwiec wielozadaniowy, co oznacza, że zaprojektowano go do wykonywania całej gamy różnych zadań od walki z wrogim lotnictwem, przez bombardowanie wrogich pozycji na ziemi, zwalczanie żeglugi, aż po zwalczanie wrogiej obrony przeciwlotniczej, czyli Suppression of Enemy Air Defenses (SEAD).
Czy oznacza to, że ta maszyna służy do ataku? „A Polska przecież nie chce nikogo atakować!„ Odpowiedź będzie trudna, ponieważ owszem, samolot służy do ataku, ale wyłącznie na ataku polega współczesna walka powietrzna. Aby skutecznie bronić Polski musimy być w stanie nie tylko zwalczać wrogie samoloty, okręty oraz sprzęt naziemny znajdujące się nad/na naszym terytorium, ale również niszczyć centra dowodzenia, lotniska i instalacje radarowe na terytorium potencjalnego przeciwnika.
W warunkach Polski zaawansowane możliwości prowadzenia misji SEAD wydają się największą pojedynczą wartością F-35A. Jednak należy podkreślić, że Polska nie posiada uzbrojenia do takich misji ani wiedzy jak je przeprowadzać. SEAD jest na tyle skomplikowanym zadaniem, że jest przeprowadzane wyłącznie przez dedykowane do tego celu eskadry. Oznacza to, że jedna z dwóch właśnie kupionych eskadr (16 samolotów na eskadrę), musiałaby skupić się wyłącznie na trenowaniu do zadań związanych ze zwalczaniem wrogiej obrony przeciwlotniczej. Byłaby to ogromna wartość dodana dla polskiego lotnictwa, niestety w takim wypadku wszystkie zadania (do niedawna) 32 samolotów Mig-29 przejęłoby jedynie 16 samolotów F-35A
Warto dodać, że aby samoloty F-35A efektywnie działały z naszymi F-16 C/D block 52+, te drugie muszą przejść kosztowną modernizacje do standardu block 70/72 V, co powinno nastąpić pod koniec lat 20-tych XXI wieku, wraz z modernizacją połowy życia – MLU (Middle Live Upgrade). Dodatkowo należy zastrzec, że samolot F-35A nie będzie przestarzały w 2030 roku, wręcz przeciwnie, będzie wciąż bardzo nowoczesną maszyną. F-35A pozostanie samolotem bardzo nowoczesnym przez następne dekady, tak samo jak w gronie samolotów nowoczesnych pozostanie maszyna F-16V block 70/72, która wciąż jest kupowana przez liczne kraje.
Stealth
Na wstępie musimy sobie jasno powiedzieć, że stealth nie oznacza niewidzialności, oznacza trudno wykrywalność! Samoloty F-35A cechują się zmniejszoną skuteczną powierzchnią odbicia radarowego, krótko mówiąc są trudniej wykrywalne. Należy podkreślić, że Stealth nie jest zdolnością 0-1, a właściwością, która zależnie od okoliczności wpływa na szybkość wykrycia samolotu przez radar – odległość, z której ów radar wykrywa samolot.
F-35A w konfiguracji maksymalnie obniżającej jego wykrycie może zabrać w sumie sześć pocisków powietrze-powietrze lub dwa takowe pociski i cztery bomby w dwóch wewnętrznych komorach uzbrojenia i nie może emitować żadnych fal, to znaczy komunikować się oraz używać pokładowej stacji radiolokacyjnej. Bycie w pełni Stealth wymaga bycia ślepym, inne kraje rozwiązują ten problem przez posiadanie samolotów ostrzegania i kontroli AWACS, natomiast Polska nie rozwiązuje tego problemu. Dzięki zdolnościom Stealth F-35A może wlatywać głębiej we wrogą przestrzeń powietrzną, ale nie może wtedy prowadzić rozpoznania radarowego, wskazywać celów dla innych maszyn czy samego siebie, ponieważ każda emisja radarowa natychmiast zdradza jego pozycję. Samolot w takiej sytuacji potrzebuje, aby mu wskazywać cele, by mógł niepostrzeżenie do danych celów się zakraść i je niszczyć.
Oczywiście F-35 może przenosić dużo więcej uzbrojenia, ale musi być ono montowane na zewnętrznych podwieszeniach, co prowadzi do niemal całkowitej utraty właściwości Stealth. Tak samo w przypadku rozpoczęcia pracy pokładowej stacji radiolokacyjnej, maszyna traci całkowicie swoje właściwości Stealth, gdyż jeżeli F-35 sam emituje wiązkę radarową, to z łatwością może być ona odbierana przez wrogi radar, całkowicie zdradzając pozycje samolotu.
Należy od razu zastrzec, że żaden samolot myśliwski nie widzi w pełnych 360 stopniach dookoła siebie. Stacja radiolokacyjna samolotu jest umieszczona jedynie w jego nosie, przez co maszyna aktywnie obserwuje jedynie parudziesięciu stopniowy kąt przed sobą. Konstruktorzy F-35 próbowali temu przeciwdziałać, dodają dookoła samolotu zestaw kamer na podczerwień, które z niedużej odległości, są wstanie pasywnie (a więc niewykrywalnie) wykrywać silne źródła ciepła. Dzięki takiemu rozwiązaniu pilot zostanie poinformowany o zbliżającej się do niego wrogiej rakiecie, a dzięki właściwościom Stealth łatwiej zgubi jej system naprowadzania.
Zastępstwo dla MiG-29?
Zakup F-35A nie rozwiązuje natychmiast problemów Sił Powietrznych RP (SP RP). Dostawa samolotów nastąpi ostatecznie dopiero w latach 2025-2030 roku, oznacza to, że przez kolejną dekadę MiGi-29 będą pełniły służbę. Z resztą samoloty F-35A zastąpią MiGi tylko w wymiarze Excela, w rzeczywistości czeka nas budowanie od zera zupełnie nowego systemu, odzyskiwanie już utraconych zdolności i budowa nowych. Liczba zakupionych samolotów F-35A równa się liczbie używanych, przed serią katastrof, samolotów MiG-29, pozostaje wiec kwestia, maszyn rodziny Su-22, które są używane w SP RP w liczbie 16 samolotów.
Doniesienia z krajów, które już używają samolotów F-35 wskazują, że są to maszyny tak zaawansowane, że piloci przesiadający się ze starszych samolotów (nawet tak nowoczesnych jak F-16) maja problem z przystosowaniem się do nowych maszyn i preferowanym wyborem jest trenowanie na pilota F-35 osoby, która dopiero zaczyna swoją karierę w lotnictwie, aniżeli doświadczonego pilota. Oznacza to, że piloci do dziś latających na samolotach MiG, zapewne nie przesiądą się na F-35A, a zostaną po prostu przeniesieni do rezerwy, pilotami nowych maszyn zostaną lotnicy na początku swojej ścieżki zawodowej, zapewne najlepsi spośród słuchaczy Lotniczej Akademii Wojskowej w Dęblinie oraz najzdolniejsi młodzi piloci samolotów F-16.
Dodatkowo bazy w których obecnie służą samoloty MiG-29, w których rozwinięta jest logistyka i zaplecze techniczne oraz wokół których mieszka cały personel z rodzinami nie nadają się do przyjęcia samolotów F-35A. Powody są dwa – lokalizacja i technika. Bazy w Mińsku Mazowieckim i Malborku znajdują się w zasięgu rakiet wystrzeliwanych z Kaliningradu i Białorusi, a ta w Mińsku leży wręcz na głównej osi natarcia potencjalnego przeciwnika. Ponadto samoloty F-35 potrzebują niezwykle wysublimowanej i zaawansowanej technicznie infrastruktury, aby w ogóle operować, nie mówiąc już o działaniu efektywnym. Koszt przebudowy “zwykłej” bazy na zdolną utrzymywać operacje F-35 to od 800 milionów do 1 miliarda złotych, proces taki trwa od 2 do 4 lat. Docelowych nowych baz dla F-35A nie podano, ale należy się spodziewać, że nie będą to obecnie funkcjonujące lotniska samolotów MiG-29.
Tak więc, F-35A nie jest zastępcą MiGów, jest to zupełnie nowa maszyna, stacjonująca w innych miejscach, z całkowicie innym systemem logistycznym – jest to de facto budowanie nowych jednostek. Jedyne co może pozostać to tradycja i numeracja eskadr oraz paru oficerów najwyższego szczebla. F-35A nie jest rozwiązaniem i generacyjnym zastępstwem za zużyte samoloty MiG-29, ponieważ moment na takie minął wraz z serią katastrof lat 2017-2018. Wiele zdolności już zostało utraconych, a kolejne zostaną utracone do czasu dostarczenia nowych samolotów.
Koszty F-35A
Problemem tego zakupu nie jest jego cena, a ukryte koszty. Poza wspominaną już przebudową baz lotniczych, która doda około 2 mld zł do obecnych 20 mld. brutto, czeka nas zakup kosztownego uzbrojenia oraz samo utrzymanie samolotów. Należy przyznać, że przebudowa baz lotniczych musi mieć miejsce, niezależnie od modelu zakupionego samolotu, po prostu zachodnie nowoczesne maszyny potrzebują lotnisk o znacznie wyższym standardzie niż myśliwce konstruowane na wschodzie. Przebudowa miała również miejsce podczas pozyskiwania samolotów F-16C/D block 52+, lecz wtedy jej koszt był częścią kontraktu i offsetu, sztucznie zawyżając offset, lecz urealniając koszty pozyskania nowych maszyn. Obecny kontrakt nie zawiera offsetu, ale również nie zawiera przebudowy baz, pozornie obniżając pełne koszty pozyskania F-35A. Kolejną różnicą w obu kontraktach jest uzbrojenie, które kupiliśmy wraz z F-16, a którego nie pozyskujemy teraz.
Prawdziwym „słoniem w pokoju” są natomiast koszty utrzymania samolotów F-35A. Z publicznie dostępnych raportów Pentagonu wynika, że średnio godzina lotu F-35A kosztuje około 35 000 $. Jest to kwota astronomiczna, zważywszy na to, że każdy pilot powinien wylatać ponad 120 godzin rocznie, a na każdą maszynę powinno przypadać 1,5 pilota. Dla porównania godzina lotu F-16, najdroższego operacyjnego samolotu Sił Powietrznych RP, średnio kosztuje 22 500 $. Trudno wyrokować jakie są koszty w polskich warunkach, ale zważywszy na to, że nie posiadamy i nie będziemy posiadać żadnych kompetencji serwisowych samolotów F-35A, należy się spodziewać, że te koszty będą dla nas nawet większe. Podkreślić należy, że koszt godziny lotu jest tylko składową utrzymania floty samolotów i rocznie dla 48 samolotów F-16 wynosi on ok 1 mld. zł, dla 32 F-35A koszt ten będzie znacznie wyższy.
Problemem tego kontraktu nie jest jego astronomiczna cena, kosztem innych programów modernizacyjnych. Siły Zbrojne RP stać na to. Problemem F-35A jest to, że ich koszty eksploatacyjne są gigantyczne z punktu widzenia polskiego budżetu. Dodatkowo Polska nie będzie posiadać kontroli nad wydatkami. Do dziś SZ RP nie stworzyły logistycznego łańcucha dostaw pozwalającego na utrzymywanie w sprawności dużego procenta samolotów F-16. Powodem tego jest wiele czynników, od woli politycznej, przez braki organizacyjno-kadrowe, po finanse. Obecnie SP RP nie stać na utrzymywanie floty samolotów F-16 i tnie koszty poprzez niezamawianie części zamiennych i powolne naprawy. W przypadku F-35A nie będzie możliwości takiego patologicznego oszczędzania. Dzięki wpięciu maszyny w kontrowersyjny Autonomic Logistics Global Support System (ALGS) producent maszyny zawsze będzie wiedział, co samolot robi, gdzie i ile lata oraz jakiemu zużyciu poddawane są jego części. ALGS automatycznie będzie wysyłał zawiadomienie do producenta o zapotrzebowaniu na części zamienne i naprawy. W praktyce amerykańska firma Lockheed Martin będzie wiedziała o naszych samolotach więcej niż my sami. Wszyscy użytkownicy samolotów F-35 są wpięci w ALGS i wszyscy zgłaszają swoje wątpliwości co do tego systemu. Rozwiązywanie problemu logistyki samolotów przez oddanie nad nią pełnej kontroli zewnętrznemu i niezależnemu podmiotowi nie wydaje być rozsądnym rozwiązaniem, a jeżeli ma stanowić intencjonalne remedium na patologie logistyczne SZ RP pozostaje jedynie śmiech przez łzy.
Polityka (bez)przetargowa
Na przełomie lat 2017/2018 po serii tragicznych katastrof samolotów Mig-29 Ministerstwo Obrony Narodowej, jak zwykle, obudziło się z przysłowiową ręką w nocniku. Polska stanęła przed perspektywą natychmiastowego wycofania ze służby 1/3 samolotów bojowych, w tym 2/5 samolotów myśliwskich. Kierownictwo ministerstwa podjęło decyzję, że w takiej sytuacji SP RP nie mogą czekać na wieloletnią procedurę związaną z analizą potrzeb, analizą rynku, przetargiem i wreszcie negocjacjami z wieloma producentami. Tak oto, pomijając ustawę o zamówieniach publicznych, Minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak ogłosił światu, że Polska kupi F-35A, a jak już cały świat wiedział, że kupimy, to rozpoczęliśmy negocjacje cenowe.
Jest to kontynuacja polityki bezprzetargowej którą uskutecznia obecny minister przy wszystkich większych zakupach, a szczególnie przy zakupach u firmy Lockheed Martin. Pomijając bezprecedensową strategię negocjacji ceny i jawne omijanie prawa, należy stwierdzić, że wybierając akurat F-35A zniweczono podstawowy rezultat takiego rozwiązania – szybkość dostaw. Samolot ten został zamówiony przez tak dużą liczbę krajów, że kolejka do jego dostaw jest po prostu długa. I tu ujawnia się kolejny gigantyczny i dużo głębszy problem tego zakupu.
Należało rozpocząć procedury przetargowe już w okolicach 2013 roku. Należało myśleć perspektywicznie i planowo przeprowadzać programy modernizacyjne, ale Polak mądry po szkodzie. Obecnie dzięki zaniedbaniom poprzedniej ekipy rządzącej znaleźliśmy się w wręcz patowej sytuacji, której należało podjąć szereg decyzji. Obecna ekipa rządząca natomiast poszła na łatwiznę, wybrano najbardziej medialną maszynę, najlepszego sojusznika i ogłoszono wielki sukces, którym stara się przykryć niekompetencje i niefrasobliwość obu partii rządzących.
Ocena autora
F-35A to najlepszy jednosilnikowy myśliwiec wielozadaniowy na świecie, jednakże nie należy traktować go jako tylko samolotu, powinien on stanowić element większego sytemu. F-35A nie jest również magicznym lekarstwem, które uzdrowi Siły Zbrojne RP, nie uzdrowi on nawet Sił Powietrznych. Problemem tego zakupu nie jest niebotyczna cena, po prostu zamiast ratować rdzewiejąca Marynarką Wojenną, unowocześniać wyposażenie osobiste żołnierza, czy budować obronę przeciwlotniczą postanowiono wybrać najdroższe samoloty. Sama cena zakupu po prostu odkłada inne, również priorytetowe zakupy na dalszą perspektywę czasową. Prawdziwym dramatem są koszty utrzymywania tych samolotów, na które Polski po prostu nie stać.
Odpierając od razu zarzut: “Czy uważam, że okręty, czołgi czy karabiny są ważniejsze od nowych samolotów?!?” Muszę napisać, że siły zbrojne to jeden wielki organizm, który musi ze sobą współdziałać i nie można fetyszyzować jednego jego aspektu kosztem wszystkich innych. Polskie Siły Zbrojne potrzebują natychmiastowej modernizacji w przytłaczającej większości aspektów. Przy tak trudnej sytuacji nie możemy pozwalać sobie na jakiekolwiek marnotrawstwo środków, czy fanaberie. Budżet jest skończony, aby F-35 mogło latać, inne jednostki Wojska Polskiego będą musiały utracić cześć swojego finansowania. A po co nam cztery dywizje, skoro wszystkie będą miały braki kadrowe i sprzętowe na poziomie 50%, po co nam 48 F-16, skoro z racji na braki w częściach zamiennych latać będzie tylko 12?
Z opracowań z końca lat 90-tych XX w. wiemy, że według MON potrzebujemy ok. 128 samolotów bojowych. Dziś jest to liczba całkowicie oderwana od rzeczywistości, ponieważ postęp technologiczny skokowo zwiększył możliwości współczesnych myśliwców. Do dziś nie przeprowadzono, a przynajmniej nie jawnie, żadnej analizy, która miałaby zrewidować nasze potrzeby. Nie istnieje koherentny plan rozwoju i modernizacji Sił Powietrznych, wymieniamy samoloty w stosunku 1:1, bo sztuka jest sztuka, nie wiedząc czego tak naprawdę potrzebujemy. A to, czego potrzebujemy należałoby jeszcze urealnić poprzez konfrontacje z możliwościami finansowymi RP.
Moim zdaniem F-35A to najlepszy myśliwiec jaki możemy kupić, a jednocześnie to maszyna na którą nas nie stać. Powinniśmy szczerze usiąść do kalkulatora i policzyć, ile czego potrzebujemy i na co nas stać, pozostawiając ułańskie skrzydła w szafie. Bo co z tego, że będziemy mieli najnowocześniejsze samoloty na świecie, skoro ich lotniska zostaną po prostu zajęte, po tym jak przestarzałe BWP-1 rozpadną się zanim dojadą na front. Analogicznie co nam z najnowocześniejszych czołgów, skoro zostaną one zniszczone przez lotnictwo, po tym jak nasze F-16 nie wystartują, bo nie będzie nas stać na części zamienne. Wojskowość to zespół naczyń połączonych, które wzajemnie się balansują. A zakupy wojskowe to kwestią licznych kompromisów.
W tym miejscu pragnę mocno zaznaczyć, że pieniądze przeznaczone na F-35A nie są pieniędzmi niewydanymi na szkoły, szpitale czy drogi – to są pieniądze niewydane na inne zakupy modernizacyjne. Pochodzą one z budżetu MON i zawsze trafiłyby do budżetu tego ministerstwa, po prostu byłyby przeznaczone na inne zakupy.
Porównując polski zakup do kontraktu belgijskiego, na który Ministerstwo Obrony Narodowej wskazywało, twierdząc, że polski będzie lepszy – Belgia zakupiła 2 samoloty więcej, trzy silniki zapasowe więcej i pozyskała dwa centra symulatorów. Polska tylko jedno, za cenę 350 milionów dolarów MNIEJ.
Polskim siłom powietrznym brakuje samolotów wczesnego ostrzegania AWACS, nie mamy latających cystern ani zdolności samodzielnego naprowadzania precyzyjnej broni dalekiego zasięgu, system logistyczny kuleje, a zapasy amunicji są niskie. Całe Siły Zbrojne RP wymagają modernizacji. W tej perspektywie zakup F-35A wydaje się fanaberią, która pogrąży nasz budżet i naszą modernizacje techniczną.